W środowisku piłkarskim mówi się, że nowy selekcjoner Stefan Majewski ma tylko dwóch kibiców - Zbigniewa Bońka i Czesława Michniewicza.

Reklama

Zbigniew Boniek: Wie pan, dlaczego tak niewielu? Bo my, Polacy, pragniemy porażki. Niby trzymamy kciuki za tę reprezentację, ale podświadomie liczymy, że powinie jej się noga i że jednak znów będziemy mieli okazję dać upust swojej frustracji. No i pojawi się okazja, aby wylać trochę pomyj na głowę konkretnej osoby. Niech mi pan racjonalnie jednak wytłumaczy, dlaczego Stefan miałby być złym trenerem kadry?

Nie przemawiają za nim sukcesy w dotychczasowej pracy.

Miał sukcesy, awansował z Polonią i Widzewem do pierwszej ligi, ze słabą Cracovią uzyskał wynik jak nikt inny wcześniej. Nie rozumiem jednak, dlaczego powołano go tylko na dwa mecze. Co to w ogóle jest jakiś trener tymczasowy? Tak naprawdę to tę kadrę powinien do końca prowadzić Beenhakker. Skompromitował się ze Słowenią, to niech się męczy do końca.

Reklama

Obie strony miały już siebie serdecznie dosyć. Akurat tę decyzję Laty można chyba zrozumieć.

Zwolnić to go mogli w lutym, jak było widać, że nic już z tej kadry nie wyciśnie. Trenerem zostałby Franek Smuda i dziś mielibyśmy z pięć, sześć punktów więcej, walczylibyśmy o drugie miejsce. W tym przypadku Grzesiek powinien stanąć przed kamerą, przeprosić kibiców za blamaż i zaprosić Beenhakkera do biura na kulturalną rozmowę. Tam dać mu szansę, aby w zębach przyniósł prośbę o dymisję, a jak nie, to niech męczy się do końca. Niestety Grześkowi światło z kamery zaświeciło w oczy i powiedział, co powiedział. Efekt jest taki, że wysłał Leo na świetnie płatne wakacje, a na minę wsadził Stefana Majewskiego. No to teraz Leo wypoczywa i wszystkim tłumaczy, że to nie on się skompromitował, tylko Lato był pijany i w ogóle cały PZPN był pijany.

Najpierw wspiera pan Majewskiego, a teraz tłumaczy, że dał się wsadzić na minę.

Reklama

Gdyby racjonalnie pomyślał, toby tego nie wziął. Zapewniam jednak, że każdy trener, jak staje przed szansą na pracę w reprezentacji, to wyłącza zdrowy rozsądek.

Swego czasu panu też się wyłączył.

Dajcie spokój. Powiedziałem już, że byłem najgorszym trenerem w historii kadry. Ale zachowałem się godnie. Jak się okazało, że nie wygrywam i nie jestem z różnych powodów poświęcić tej drużynie sto procent czasu, to zrezygnowałem. Następny selekcjoner miał cztery miesiące, aby pozbierać zespół. A ile ma Stefan? Słyszał pan Michała Żewłakowa, kapitana, który mówił, że nie ma już drużyny, tylko kilkunastu rozbitych psychicznie ludzi. Jeśli nie zdarzy się cud, to Stefan pierwszy mecz przegra 0:2, a drugi 0:3. Po pięciu treningach będzie się mówić, że nie sprawdził się w reprezentacji. A prawda o roli trenera w tej drużynie jest dokładnie taka jak w drużynie siatkarzy. Nasi zawodnicy w tej dyscyplinie są jednymi z najlepszych na świecie, więc wystarczyło, że przyszedł dobry trener i od razu zrobił mistrzostwo Europy. W futbolu natomiast zawodników nie ma, więc nie pomoże tu nawet Lippi czy Mourinho. Tyle.

To może wesprze pan jakąś radą swojego przyjaciela i krajana z Bydgoszczy w tych trudnych chwilach?

Żartuje pan? Widzieliście, z jakimi efektami ja prowadziłem kadrę. Dla jej dobra będę się trzymać z daleka (śmiech).