Widzowie byli jednomyślni. W środę wieczorem lepszą ekipą byli Królewscy, ale to nie oni zagrają w półfinale rozgrywek. Zdaniem portugalskiego szkoleniowca, wina leży po stronie arbitra, który nie tylko przez całe spotkanie gwizdał na korzyść przeciwników, nie uznawał prawidłowo strzelonych bramek, a jeszcze na dwie minuty przed końcem niesłusznie pokazał Sergiowi Ramosowi czerwoną kartkę.
Po zakończeniu spotkania czterech graczy z Madrytu rzuciło się na sędziego Fernando Teixeirę, a bramkarz i kapitan zespołu Iker Casillas krzyknął za nim w tunelu: Teraz możesz iść do szatni Barcelony i z nimi świętować sukces. Bardziej dyplomatycznie spróbował swoją złość wyrazić Mourinho na konferencji prasowej: Tutaj nie możemy po prostu wygrać.
Decydującymi momentami, według legendarnego napastnika Realu Emilio Butragueny, były dwa strzały. Pierwszy już w dziewiątej sekundzie spotkania, kiedy Gonzalo Higuain niewiele się pomylił, a 25 minut później Niemiec Mesut Oezil uderzył w poprzeczkę.
Piłkarski Bóg nie chciał Realu wynagrodzić za dobrą grę - ocenił.
Tuż przed przerwą gola dla Barcelony zdobył za to Pedro (43.), który po akcji Lionela Messiego znalazł się w bardzo dogodnej sytuacji. W doliczonym czasie pierwszej połowy na 2:0 podwyższył niesamowitym strzałem z dystansu Dani Alves.
To tylko zachęciło zebranych na trybunach kibiców Barcelony, by zacząć psuć nerwy Mourinho. Kochamy Cię Jose, zostań jeszcze trochę w Realu - śpiewano.
Po spotkaniu to zawodnicy Królewskich próbowali znajdować pozytywy. Tym razem to my graliśmy w piłkę nożną. Powiedziałbym, że niezwykle dobrze. Kibice wiedzą teraz, że jesteśmy drużyną, która walczy do samego końca. Znaleźliśmy swoją drogę. Hala Madrid! - napisał na Twitterze obrońca stołecznej jedenastki Sergio Ramos, ale również i on nie przemilczał pracy sędziego. Są na świecie rzeczy, na które nie ma się wpływu - dodał.
Dobrą postawę piłkarzy Królewskich pochwalili także rywale z Barcelony. Taka wersja Realu sprawia nam najwięcej trudności. Oni byli nadzwyczaj dobrzy, spisywali się znakomicie w obronie, więc granie w ofensywie było niemal niemożliwe - powiedział brazylijski obrońca Dani Alves.
Bardziej ostrożny w wypowiedziach był trener Katalończyków Josep Guardiola. Robili tylko to, co każdy na ich miejscu by zrobił. Real to bardzo dobra drużyna, ale to my przez 180 minut zasłużyliśmy na awans - ocenił.
Oba zespoły zmierzyły się już po raz piąty w tym sezonie (wcześniej dwukrotnie w Superpucharze, raz w Pucharze Króla i raz lidze) oraz 218. w historii. Bilans jest równy - oba kluby wygrały po 86 meczów, 46 zakończyło się remisami, bramki: 365-354 na korzyść "Królewskich".