I to są ci, którzy zawsze mieli w ekipie Lozano pewne miejsce. I którzy należeli do najważniejszych podczas japońskiego mundialu, bo tam właśnie rozbłysły gwiazdy Mariusza Wlazłego i Michała Winiarskiego, tam ścianę nie przebicia dla rywali ustawiał pod siatką Łukasz Kadziewicz, a znakomite zmiany dawał Grzegorz Szymański.

Reklama

Teraz kadra Raula Lozano nie przypomina wspaniałej, srebrnej drużyny sprzed 13 miesięcy, tylko poważnie rozbite wojsko. Zgłoszona dopiero teraz kontuzja Szymańskiego oznaczała, że wczoraj, tuż przed ostatnim treningiem, na ratunek do Spały został wezwany absolutny debiutant, Marcin Wika. Z najlepszymi zespołami Europy zagramy więc bez żadnego zawodnika, grającego na co dzień na arcyważnej pozycji atakującego!

Wlazłego miał zastąpić na niej właśnie Szymański, a wobec jego braku wskoczy tam Piotr Gruszka. "Jeszcze w listopadzie i grudniu dałbym sobie maksimum 10 procent szans na grę w kadrze w tym roku" - powiedział DZIENNIKOWI Wika. "Teraz mocno się zdziwiłem, gdy w czwartek wieczorem dostałem telefon, żebym był gotowy do ewentualnego wyjazdu do Spały a potem do Turcji. Cóż mogę powiedzieć? Jestem szczęśliwy. Dam z siebie wszystko na tym turnieju" - dodał Wika, który na pozycji przyjmującego zastąpi przestawionego na atak Gruszkę.

"Ostatnio grałem na tej pozycji pół seta w sierpniu, na Memoriale Wagnera. Wcześniej podczas igrzysk w Atlancie i Atenach. Wychodzi więc że jestem tam przestawiany w cyklu czteroletnim... W sumie nie przeszkadza mi to, chcę pomóc drużynie. A jeśli zakwalifikujemy się dzięki tej zmianie do Pekinu, to mogę i tam grać po przekątnej z rozgrywającym" - mówi kapitan polskiej reprezentacji

Gruszka nie załamuje rąk. "Mnie to wszystko jeszcze bardziej zmobilizowało. Za siebie i za zespół mogę obiecać, że podejmiemy walkę i że damy z siebie wszystko. Wierzymy w mozliwość wygrania turnieju w Izmirze" - mówi DZIENNIKOWI. A tylko zwycięzca wywalczy awans do Pekinu. By nim zostać pokonać trzeba w poniedziałek mistrzów Europy Hiszpanów, potem we wtorek Włochów i w środę Holendrów. A później jeszcze dwie najlepsze drużyny z drugiej grupy.

"Niby można raz przegrać w grupie, ale wtedy trzeba będzie czekać na inne wyniki. Tego nie chcemy. Jedziemy do Turcji, by wszystko wygrać" - zapowiada trener Świderek. Ale jak tu myśleć o wygrywaniu, skoro rozpoczęte w drugi dzień świąt zgrupowanie przypominało raczej prowadzonego w szybkim tempie "Big Brothera", z którego w ciągu tygodnia odpadło aż trzech uczestników?

"O tym, że kontuzja wyeliminuje Kadziewicza wiedzieliśmy wcześniej. Winiarski przyjechał z bólem pleców, Wlazły nie może skakać po powtórym urazie kostki. Zaskoczył nas uraz Szymańskiego. To wszystko nie jest jednak efektem jakiejś ciężkiej pracy w Spale. Z Raulem Lozano wiemy przecież, że w tym okresie nie można wprowadzać wielkich obciążeń. Mamy więcej przyjmujących niż zazwyczaj, bo na urazy narzekają także Dawid Murek i Sebastian Świderski. Ale spróbujemy wykorzystać tę sytuację na naszą korzyść" - przekonuje Świderek.

Reklama

Z jego słów wynika jednak, że tak źle ze zdrowiem naszych siatkarzy jeszcze nie było. A zaczynający się w poniedziałek turniej w Izmirze to przecież zawody najtrudniejsze z możliwych. I decydujące o grze w igrzyskach - imprezie ważniejszej niż każda inna. Przegrać ich zwyczajnie nie można. Zanosi się jednak na to, że osłabieni Polacy nie zdołają wywalczyć awansu do igrzysk.

Kadra na turniej w Izmirze:
Rozgrywający:
Paweł Zagumny, Łukasz Żygadło
przyjmujący: Sebastian Świderski, Dawid Murek, Krzysztof Gierczyński, Marcin Wika przyjmujący/atakujący: Piotr Gruszka, Bartosz Kurek
środkowi: Daniel Pliński, Wojciech Grzyb, Marcin Możdżonek
libero: Krzysztof Ignaczak