CEZARY KOWALSKI: Dlaczego Leo Beenhakker nie spotkał się we wtorek z władzami PZPN?
JAN DE ZEEUW: Ponieważ prezes Lato zachował się nieelegancko po meczu ze Słowenią w Mariborze. Najpierw przekazał mi zaproszenie na wtorek do siedziby PZPN, a kilka minut później powiedział dziennikarzom, że zwalnia Leo. O czym z takim człowiekiem jak Lato można w ogóle rozmawiać?
>>> Czytaj więcej: Beenhakker nie przybył na spotkanie w PZPN
Leo w ogóle się do Polski już nie wybiera?
Przyjedzie niebawem. Zostawił tu przecież mieszkanie, samochód, chce się też spotkać z przyjaciółmi. Polska to dla niego nie tylko PZPN.
Zastanawialiście się już z Beenhakkerem na chłodno, dlaczego tak źle potoczyły się sprawy w ostatnich meczach?
Tak, bez przerwy do siebie dzwonimy. Wygląda na to, że niektórzy piłkarze przestali mieć w pewnym momencie te same ambicje co Leo.
Nie chcieli jechać na mundial do RPA?
Niestety, ale wszystko na to wskazuje. Ich postawa podczas meczu ze Słowenią, a także przed nim, jest tego najlepszym dowodem.
>>> Czytaj także: Sponsorzy kadry chcą trenera z zagranicy
Co wyprawiali podczas meczu, wszyscy widzieli, ale przed nim?
Nikogo nie złapaliśmy za rękę, ale słyszeliśmy sporo.
O imprezie, którą piłkarze zorganizowali po sobotnim meczu z Irlandią Północną w Chorzowie?
Nie tylko tej jednej, słyszałem, że poprawili także w Mariborze przed samym meczem ze Słowenią. Powtarzam - tak słyszałem.
czytaj dalej
A nie słyszał pan, jak wychodzili nocą z hotelu i wracali nad ranem?
W hotelu Piramida w Tychach, gdzie zawodnicy spędzali noc po meczu, nie byłem, bo już przygotowywałem wszystko na Słowenii. Wiem jednak, że piłkarze poprosili Beenhakkera o możliwość wyjścia na dyskotekę, Leo odmówił. Tłumaczył im mniej więcej tak: A co powiecie po latach swoim dzieciom i wnukom? Że nie pojechaliście na mundial do Afryki, bo musieliście iść do dyskoteki? Zrozumcie, walczycie o życie. Niestety, nie do wszystkich to dotarło.
Od zawsze piłkarze balują. Rolą asystentów i takich ludzi jak pan jest też zachowanie dyscypliny wśród tych młodych ludzi...
Znam polską mentalność, bo mieszkam tu wiele lat. Nie przyszło mi jednak do głowy, że w tak ważnym momencie, kiedy ważą się losy awansu, zachowają się tak po amatorsku. Kiedyś jak w kadrze był jeszcze asystent Bobo Kaczmarek, dziwiłem się, że śpi z otwartymi drzwiami w pokoju i mnie też radził czuwać przed windą. Dziwiłem się, że niektórym nie ufa i jest dla nich wręcz opryskliwy. Teraz wiem dlaczego. Miał rację. Tych ludzi nie da się traktować poważnie.
Była już przecież afera alkoholowa we Lwowie, kiedy przyłapaliście na pijaństwie Boruca, Majewskiego i Dudkę. Nie wyciągnęliście wniosków?
Na pewno błędem było mieszkanie w dużych hotelach, z których łatwo się wymknąć. No i to, że przed każdym pokojem nie postawiliśmy strażnika. Tylko, ludzie, co to ma wspólnego z zawodowym futbolem? Leo pracuje w tym fachu wiele lat, ale z czymś takim się wcześniej nie spotkał.
Trzeba było rozbić grupę bankietową i jej liderów nie powoływać do kadry. Może i wyszło by to na korzyść. Jak tak dobrze policzyć, to sam Boruc zawalił w tych eliminacjach trzy mecze...
Gdyby nie kontuzja, w bramce stałby Łukasz Fabiański. Mieliśmy też pomysł, żeby wziąć na te najważniejsze mecze Jerzego Dudka. Ale on już po prostu nie chciał grać w kadrze.
A może zawodnicy nie mieli już motywacji, bo doskonale wiedzieli, że Beenhakker zostanie zwolniony, i potraktowali ostatnie zgrupowanie jako pożegnanie z tą kadrą...
Dobrze pan kombinuje. Według moich informacji, działacze po meczu z Irlandią Płn. w Chorzowie przekazali zawodnikom, że Beenhakkera już nie ma. Morale zespołu siadło, zresztą tak na mój gust to wielu graczom zwyczajnie już się nie chciało. Tak naprawdę z kadry nie mają dużych pieniędzy, a to dla wielu jest najważniejsze. Pierwszy sygnał, że piłkarzom się zwyczajnie nie chce, odebraliśmy już przed zgrupowaniem w RPA w czerwcu. Dziesięciu zawodników podstawowego składu odmówiło wyjazdu, zasłaniając się różnymi sprawami. A przecież to był oficjalny termin UEFA i wszyscy mogli jechać. Namawiałem wtedy Leo, żeby zrezygnował, ale ten miał w głowie tylko mundial i wierzył, że jednak się tam dostaniemy.
czytaj dalej
Przedmeczowe wypowiedzi zawodników o wyjątkowej mobilizacji i sportowej złości, wobec tego, co pan mówi, brzmią żałośnie...
Też mi jest przykro. Ale z drugiej strony zawodnicy widzą, jak wyglądają władze związku, jakie jest podejście, to też im się odechciewa. Atmosfera na linii Leo - PZPN była po prostu fatalna, nie do zniesienia.
>>> Czytaj więcej: Beenhakker o pijanym Lacie
Na czym polegały te rzekome ekscesy działaczy?
Leo się wkurzał, bo działacze na zgrupowania jeżdżą w zupełnie innym celu niż drużyna. My jedziemy tam zawodowo, trener chce poskładać drużynę, potrenować, zmobilizować, a oni są turystami. Bawią się, konsumują. Te dwa światy zderzają się w hotelach i dochodzi do napięć.
Niech pan nie przesadza. Co wam przeszkadza, że w samolocie leci z wami kilku działaczy. Piłkarze to nie są święci. Nie zawsze mogą podróżować czarterami tylko w swoim towarzystwie...
Tu nie chodzi tylko o podróże, ale także o pobyt w hotelach, obecność na treningach, a nawet w szatni przed meczem itd. Nie może być tak, że piłkarze widzą w drodze na mecz, jak ich bądź co bądź przełożeni bawią się w najlepsze. W samolocie jeden z nich krzyczy do drugiego, który kiwa się przed toaletą: Heniu, masz jedzenie na krawacie, a on konsumuje tę resztkę z krawata, a później idzie do Leo po autograf. Przecież to jest niesmaczne. Nie może tak być, że drużyna wybiega na rozgrzewkę, wraca do szatni, a tam jak zwykle bardzo zmęczony pan Olkowicz w towarzystwie pana Bugdoła i Laty. I coś mówią do zawodników, że Leo cieszy się zaufaniem zarządu. Nie może być tak, że pan Placzyński, który jest w PZPN najważniejszy, na lotnisku w obecności dziennikarzy atakuje Jacka Krzynówka, bo nie podobało mu się, jak zagrał. Nie jest normalne, że pan działacz Greń zaprasza do małego hotelu w Bydgoszczy swoich znajomych, którzy plują na nas i głoszą, że ja z Leo handlujemy piłkarzami.
>>> Czytaj więcej: Lato o barowych upodobaniach Beenhakkera
Lato ma jednak mocne argumenty, że kadra miała wszystko, co trzeba, aby odnieść sukces, doskonałe hotele, dobre zgrupowania, zawsze luksusowe warunki. Nie wszystko można zrzucić na pijących działaczy. Przegraliście te eliminacje w fatalnym stylu przede wszystkim na boisku. Warto byłoby się przyznać także do całej masy błędów, które popełniła drużyna i sztab trenerski z Leo na czele.
Błędy były, to oczywiste. Zgadzam się z prezesem, że warunki mieliśmy dobre, i nawet jestem w stanie uwierzyć, że Lato chce dobrze i doskonale rozumie, o co nam chodzi. Za jego plecami stoi jednak cała ta banda, która wykonuje złą robotę. Z nią polski futbol nie ma wielkich szans.
I pan, i Leo jesteście najwyraźniej mocno sfrustrowani.
O tym, co działo się wokół kadry w ostatnich latach, i ja, i Leo jesteśmy w stanie pasjonującą książkę napisać. Niewykluczone, że się kiedyś na to zdecydujemy.