O tym, że Beenhakker nie przyjedzie do Warszawy, władze PZPN dowiedziały się telefonicznie od Jana de Zeeuwa. Związek się jednak nie zniechęcił i nadal chce zaprosić Leo. Tym razem w zupełnie innym celu. PZPN chce rozstać się z Holendrem w zgodzie. Planowana jest miła uroczystość pożegnalna, na której Lato podziękuje Beenhakkerowi za trzyletnią pracę z reprezentacją Polski. Termin nie został jednak ustalony. Na razie PZPN ogłosił tylko, że Leo jest na płatnym urlopie, bez obowiązku świadczenia pracy. Dwie ostatnie pensje mają trafić na konto Beenhakkera na czas. Czyli w czasie przedłużonego pożegnania z Polską Beenhakker wzbogaci się o dwie miesięczne wypłaty w wysokości 130 tys. euro.

Reklama

PZPN sprawę z Leo więc już załatwił. Ale teraz ma bardzo mało czasu, żeby znaleźć jego następcę. Już za dwa tygodnie muszą być bowiem wysłane powołania na ostatnie mecze eliminacji mistrzostw świata 2010 – z Czechami (10 października w Pradze) i Słowacją (14 października w Chorzowie). Wczoraj Lato miał rozmawiać z pierwszym kandydatem Stefanem Majewskim. Prezes miał przekonać go, żeby zgodził się poprowadzić kadrę w tych dwóch najbliższych meczach. Ambitny Majewski zapowiadał jednak, że posada tymczasowego selekcjonera go nie interesuje. Chciał pracować z kadrą na stałe i przygotować ją do Euro 2012.

– To będzie oficjalna rozmowa na temat prowadzenia przeze mnie kadry narodowej. Mam swój plan pracy z reprezentacją, wizję drużyny. Przedstawię ją prezesowi – mówił Majewski przed wejściem do gmachu PZPN. Kiedy zniknął za drzwiami, okazało się, że... Lato nie znalazł czasu, żeby z nim porozmawiać.

PZPN miał spotkać się także z innymi kandydatami na selekcjonera. Wśród nich najmocniejsze lobby ma Paweł Janas, którego popiera szef Sportfive Andrzej Placzyński. Mocne plecy ma też przyjaciel Laty Henryk Kasperczak. Za Franciszkiem Smudą wstawiają się media. Wczoraj okazało się jednak, że wielkie szanse w walce o posadę polskiego selekcjonera mają też obcokrajowcy.

– Dostaliśmy bardzo ciekawą ofertę od trenera z zagranicy – przyznał rzecznik prasowy związku Jakub Kwiatkowski. Zaznaczył, że nie pochodzi ona od Lothara Matthaeusa ani od Avrama Granta. Kandydatura Niemca, który trenował bez większych sukcesów m.in reprezentację Węgier, Rapid Wiedeń i Partizana Belgrad, została już oficjalnie odrzucona. Grant też nie jest idealny, bo PZPN chciałby kogoś z większym nazwiskiem, jeśli decydowałby się na obcokrajowca. Za takim rozwiązaniem optują sponsorzy związku – Tyskie i Orange. Widać wrażenie zrobił sukces, jaki z siatkarzami odniósł Daniel Castellani, a także reklama, którą dzięki temu ma Plus.

Artur Szczepanik