Linette po raz drugi wystąpi na igrzyskach olimpijskich. Pięć lat temu w Rio de Janeiro odpadła w pierwszej rundzie. Nie ukrywa, że do stolicy Japonii leci ze znacznie większymi oczekiwaniami.

Bardzo chciałabym awansować do ćwierćfinału. I uważam, że jak najbardziej mam na to szansę. To jest mój taki cel i byłabym dumna, gdyby udało mi się to osiągnąć. Nie ukrywam, że wynik poniżej ósemki będzie dla mnie rozczarowujący - powiedziała zawodniczka AZS-u Poznań.

Reklama

Jak przyznała, już czuje ekscytację przed wylotem do Tokio. Dla niej to wyjątkowy turniej i zupełnie inne zawody, których z niczym nie można porównać.

Sam wylot jest zupełnie inny, my tenisiści podróżujemy często sami, mieszkamy sami, tutaj lecimy liczną grupą sportowców i jesteśmy częścią wielkiego teamu. Ta atmosfera będzie już odczuwalna zapewne dzień przed ślubowaniem. Jestem niezwykle podekscytowana - mówiła.

Reklama

Linette z Rosolską będą reprezentować Polskę w deblu. Poznanianka trochę żałuję, że niewiele meczów udało im się rozegrać przed wylotem na igrzyska.

Po Roland Garros miałyśmy w planach cały sezon na trawie zagrać razem, żeby się zgrać, zobaczyć jak to funkcjonuje. Ja zostałam dłużej w Paryżu (Linette awansowała do półfinału debla - PAP) i naszych planów nie udało się zrealizować. Tych meczów zagrałyśmy nie za wiele, ale mamy też kilka wspólnych spotkań w Fed Cup. Wprawdzie singiel jest moim priorytetem, ale uwielbiam grać debla, daje mi to dużo frajdy - wyjaśniła.

Ostatnie dni przed wylotem do Japonii tenisistka AZS-u Poznań spędzi w Warszawie, gdzie będzie trenować ze swoim trenerem Dawidem Celtem.

Reklama

16 lipca wchodzimy do hotelowej "bańki", potem mamy ślubowanie. Dzień później lecimy jednym samolotem z reprezentacją do Tokio. Zamieszkamy od razu w wiosce olimpijskiej, przed samym turniejem zostanie nam jeszcze kilka dni na trening - wyjaśniła.

Sportowcy w Tokio spotkają się z dość dużymi obostrzeniami, ograniczeniami w przemieszczaniu się i licznymi testami. Linette przyznała, że wszystkie procedury ciągle się też zmieniają.

Myślę, że im więcej sportowców będzie docierać do Tokio, to sami organizatorzy będą wiedzieli, jak to musi być logistycznie rozwiązane. Wiemy, że nasze życie toczyć się będzie jedynie na terenie wioski i obiektów sportowych. Co do testów, to słyszałam nawet, że możemy je przechodzić nawet codziennie. Też już się trochę przyzwyczailiśmy do tej sytuacji. Podczas Wimbledonu mieliśmy testy covidowe co trzy dni nie tylko tzw. turniejowe, ale też związane z rządowymi przepisami w Anglii. Musieliśmy zrobić po piątym i ósmym dniu po przylocie - wyjaśniła.

Tenisistka wierzy, że mimo wszystkich ograniczeń, sportowcy otrzymają trochę "wolności". Ubolewa jednak, że zabraknie kibiców na obiektach.

Mam nadzieję, że będziemy mogli poczuć tę otoczkę igrzysk, tak jak to miało miejsce w Rio de Janeiro. Wierzę, że będziemy mogli spędzać czas z innymi sportowcami i doświadczyć tej atmosfery. W wiosce takim miejscem jest stołówka, gdzie wieczorami spotykali się wszyscy sportowcy. Oby covid nie popsuł atmosfery i też podejścia innych osób to tej imprezy. Szkoda, że zabraknie kibiców na trybunach. W ostatnim czasie zaczęło to wszystko wracać do normalności, w Paryżu i teraz na Wimbledonie była już tak prawie normalnie. Kibice dodają nam adrenaliny, ale innego rodzaju, takiej dodatkowej energii. Teraz sobie zdałam sprawę, jaka to jest różnica grać przy pustych trybunach, a przed publicznością. Przykro mi więc, że zabraknie kibiców. Trzeba robić wszystko, by zachować bezpieczeństwo i żeby te igrzyska się odbyły - stwierdziła.

Sklasyfikowana na 44. miejscu w rankingu WTA Linette od półtora miesiąca trenuje pod okiem Celta. Jak przyznała, współpraca, choć krótka, zapowiada się obiecująco.

Z Dawidem znamy się dość długo, mieliśmy ze sobą do czynienia w trakcie Fed Cup. Wiedziałam, czego mogę się spodziewać, dlatego zwróciłam się do niego o pomoc. Wydaje mi się, że on też mnie dobrze znał, wiedział, nad czym powinniśmy popracować. Na pewno dodatkowym plusem było to, że wiele meczów z moim udziałem komentował dla telewizji i miał fajny pomysł na to, co można pozmieniać. Póki co, odpowiadają mi ćwiczenia, które on wprowadza, bo widzę różnicę w poruszaniu się po korcie. Liczę tylko, że będzie mógł częściej ze mną wyjeżdżać, choć wiem też, że ma bardzo dużo innych obowiązków - podsumowała.

Linette podczas sobotniego spotkania otrzymała też symboliczny czek na 10 tysięcy złotych od prezydenta Poznania za uzyskanie kwalifikacji olimpijskiej. Będzie mogła liczyć także na stypendium z budżetu urzędu marszałkowskiego.