Walczykiewicz podczas rozmowy z dziennikarzami była wyraźnie przybita. Pięć lat temu w Rio de Janeiro w tej konkurencji wywalczyła olimpijskie srebro. Tym razem uplasowała się tuż za podium, do którego zabrakło jej 0,269 sekundy.

Reklama

Wydaje mi się, że spóźniłam start. Miałam już ostatnio takie biegi, że mi on nie wychodził, a jednak potrafiłam swoim finiszem nadgonić. Nie oglądałam jeszcze tego biegu, jak wyglądało to na dystansie, ale na pewno zaliczyłam duży błąd na starcie. Myślę, że to mogło mieć znaczenie - podkreśliła.

Jak dodała, tuż po przekroczeniu mety nie wiedziała, które miejsce zajęła.

Wiedziałam tylko, że Hiszpanka jest przede mną, bo płynęła obok. Najśmieszniejsze jest to, że nie powinno jej w ogóle być w tym finale, bo płynęła po dziewiątym torze. Ale wykorzystała szansę, którą dostała (zawodniczka ta finiszowała w półfinale na czwartej pozycji razem z inną kajakarką z takim samym czasem i obie zakwalifikowały się do finału - PAP) - skwitowała.

Reklama

34-letnia zawodniczka przez krótką chwilę po wyścigu cieszyła się... z brązu. Organizatorzy bowiem początkowo podali, że zajęła ona najniższe miejsce na podium.

Ale jak potem spojrzałam jeszcze raz i zobaczyłam, że nie ma w trójce Hiszpanki, to pomyślałam, że jest tu jakiś błąd. Po raz kolejny zafundowano mi emocjonalny rollercoaster. Była chwila radości, za chwilę totalna zmiana i przetasowania. Wcześniej zdarzyło się to podczas mistrzostw świata w 2018 roku. Najpierw pokazali mnie jako trzecią, przedstawili oficjalne rezultaty, a po chwili pojawiła się informacja, że jestem piąta. To nie jest fajne - zaznaczyła.

Walczykiewicz podkreśliła, że spóźniony start to tylko i wyłącznie jej wina. Potwierdziła przy tym powszechną opinię, że warunki na torze olimpijskim są trudne.

Reklama

Nie zaskoczyło mnie to. Wiedzieliśmy, że może wiać mocno w plecy i z boku. Obserwowaliśmy wcześniejsze występy tutaj wioślarzy. Tory 1-3 są osłonięte, ale dziś moim zdaniem warunki są w miarę sprawiedliwe. Wiało mocno w plecy. Byłyśmy przygotowane na wszystko. Nie mogę tutaj zrzucić winy ani na warunki, ani na rywalki, a tylko na siebie - podsumowała.

Walczykiewicz nie ma czasu na długie rozpamiętywanie tego niepowodzenia - w środę czeka ją start na dystansie 500 m.

Muszę się zresetować. Podjęłam się tego wyzwania, więc teraz nie zrezygnuję. Ale emocje są we mnie wciąż. Dlaczego miałoby nie być? - zapytała retorycznie kajakarka.

Jak dodała, liczy na dobry występ w kolejnej konkurencji, ale zwraca też uwagę, że nie specjalizuje się w niej.

Nie typowałam się do niej, to dłuższy i bardziej wymagający dystans. Proszę więc kibiców o wyrozumiałość - zaznaczyła.

Przyznała, że chyba nie ma opracowanej metody szybkiego zapominania o rozczarowaniach.

Trzeba się z tym przespać. Stanę jutro na starcie, to nie będę myślała o tym, co było wcześniej. Tak naprawdę to już jest historia. Już powieszono medale koleżankom na szyjach - podkreśliła.

Walczykiewicz czuła, że medal był w jej zasięgu. Pewności siebie dodał jej także bardzo dobry start w rozgrywanym wcześniej we wtorek półfinale, w którym ustanowiła rekord życiowy.

W bardzo mocno obsadzonym biegu popłynęłam bardzo dobrze. Mimo większego wiatru w finale nie powtórzyłam tego, a czas z półfinału na pewno dałby medal. Wiedziałam, że jestem dobrze przygotowana, Walczyłam. Pociesza mnie, że z dziewczynami, z którymi przegrywałam w zawodach Pucharu Świata, mistrzostwach świata czy mistrzostwach Europy, tu wygrałam. Może nie jest to duże pocieszenie. Na pewno nie można powiedzieć, że jestem bez formy, bo nie byłoby tak szybkiego półfinału z mojej strony - argumentowała.

Rywalizacja w kajakarskich jedynkach kobiet i mężczyzn na 200 m po raz ostatni rozgrywana była na igrzyskach. Za trzy lata w Paryżu zabraknie tej konkurencji w programie olimpijskim. Doświadczona kajakarka z Kalisza zapytana o przyszłość zaznaczyła, że na razie skupia się na środowym występie w Tokio.

Po igrzyskach będzie czas, by chwilę odpocząć, potem MŚ - o ile się odbędą - i z trenerem nie zdecydujemy, bym nie startowała. Jeśli chodzi o mój sportowy poziom, to myślę, że nie jestem na tyle słaba, by kończyć już karierę. Nie będzie szansy na rewanż w igrzyskach w tej konkurencji, ale będzie ona wciąż rozgrywana podczas MŚ i ME. Po sezonie trzeba przysiąść i się nad tym zastanowić - zakończyła.