Chociaż dla Waldemara Fornalika sobotni mecz był dopiero drugim na ławce trenerskiej Zagłębia, to mierzył się już w tym sezonie z Legią. Było to w czwartej kolejce, kiedy prowadził jeszcze Piasta Gliwice i przegrał wtedy w Warszawie 0:2. Rewanż w Lubinie się nie udał, bo znowu górą byli rywale.

Reklama

Mecz rozpoczął się z kilkuminutowym opóźnieniem spowodowanym śnieżycą, przez którą przedłużyło się spotkanie w Zabrzu Górnika z Lechią Gdańsk. W Lubinie takich problemów nie było, śnieg nie padał, murawa była świetnie przygotowana, a jedyne co mogło świadczyć, że to runda wiosenna ekstraklasy tylko z nazwy, to niska temperatura.

Zagłębie zagrało od początku podobnie jak tydzień wcześniej we Wrocławiu z Śląskiem – cofnęło się na własną połowę, oddało inicjatywę rywalom i czekało na kontrataki. Legia miała zdecydowaną przewagę w posiadaniu piłki i szybko mogła, a nawet powinna zdobyć gola. Po błędzie Bartosza Kopacza dwóch zawodników gości biegło na jednego obrońcę Zagłębia. Ernest Muci miał tylko podać do osamotnionego Pawła Wszołka, ale nieoczekiwanie zdecydował się na strzał i nie trafił nawet w bramkę.

Legia przeważała, konsekwentnie rozgrywała atak pozycyjny, ale nie potrafiła przebić się przez zagęszczoną obronę gospodarzy. A jak już udało się wypracować sytuację strzelecką, na drodze stawał dobrze dysponowany Jasmin Buric.

Zespół z Warszawy ma w swoich szeregach jednak Josue, który potrafi jednym zagraniem rozmontować obronę rywali. Portugalczyk szukał podaniami szans bramkowych dla kolegów i w końcu znalazł. Po genialnym długim podaniu kapitana Legii w idealnej sytuacji znalazł się Wszołek, który zakręcił jeszcze Aleksem Ławniczakiem i płaskim strzałem trafił do siatki.

Po przerwie obraz gry się zmienił. Zagłębie zaczęło grać agresywniej, wyżej podchodziło z pressingiem i Legia nie miała już tak dużej przewagi w posiadaniu piłki oraz nie przedostawała się tak łatwo w pobliże pola karnego gospodarzy. Znacznie więcej było walki w środkowej strefie znacznie częściej sędzia przerywał grę i odgwizdywał przewinienie którejś z ekip.

Zmiana stylu gry gospodarzy nie przyniosła jednak im gola. Do siatki trafili za to goście ponownie po podaniu Josue. Tym razem Portugalczyk popisał się sprytnym zagraniem z rzutu wolnego, po którym Muci lekko trącił piłkę i ta wpadła do bramki.

Reklama

Zagłębie starało się walczyć, ale wydawało się bezsilne, bo nie potrafiło wypracować sobie szansy bramkowej. W końcu w jednej z akcji na uderzenie z dystansu zdecydował się Łukasz Łakomy i nieoczekiwanie piłka wpadła do siatki. Kacper Tobiasz mógł chyba zachować się lepiej, ale w skutecznej interwencji mogli przeszkodzić obrońcy, którzy zasłaniali lecącą piłkę.

Kontaktowy gol sprawił, że gospodarze jeszcze śmielej ruszyli do przodu, potrafili dłużej utrzymać się przy piłce, ale nie przekładało się to na sytuacje bramkowe. Właściwie mieli tylko jedną okazję i to po kontrataku, ale piłka po strzale Kacpra Chodyny minęła bramkę.

Legia ograniczała się do przeszkadzania, urywania cennych sekund i czyniła to na tyle skutecznie, że wygrała drugi mecz w tym roku i do prowadzącego Rakowa Częstochowa nadal traci siedem punktów.

KGHM Zagłębie Lubin – Legia Warszawa 1:2 (0:1)
Bramki: 0:1 Paweł Wszołek (37), 0:2 Ernest Muci (59), 1:2 Łukasz Łakomy (66)
Żółta kartka – KGHM Zagłębie Lubin: Bartosz Kopacz, Filip Starzyński
Sędzia: Jarosław Przybył (Kluczbork)
Widzów: 8 427
KGHM Zagłębie Lubin: Jasmin Buric – Bartłomiej Kłudka, Bartosz Kopacz, Aleks Ławniczak, Arkadiusz Woźniak (77. Mateusz Grzybek) - Kacper Chodyna (90+1. Tornike Gaprindaszwili), Łukasz Łakomy, Tomasz Makowski, Filip Starzyński (77. Tomasz Pieńko), Damjan Bohar (46. Sasa Zivec) - Rafał Adamski (72. Dawid Kurminowski)
Legia Warszawa: Kacper Tobiasz - Maik Nawrocki, Artur Jędrzejczyk, Yuri Ribeiro - Paweł Wszołek, Bartosz Slisz, Josue (89. Robert Pich), Igor Strzałek (69. Rafał Augustyniak), Filip Mladenovic (78. Makana Baku) - Ernest Muci (78. Tomas Pekhart), Maciej Rosołek