Porażka ze Słowacją bardzo skomplikowała nam sytuację w grupie, bo nie przypominam sobie, aby po przegranej w pierwszym meczu jakiegoś turnieju polska reprezentacja odniosła później sukces. Nie przeszkadza nam to jednak myśleć pozytywnie. Dopóki są szanse i nadzieje, dopóty trzeba grać. Zawodnicy jadąc na wielką imprezę mają marzenia. Ja też, jako piłkarz, a później jako prezes, miałem i mam marzenia. I czasami one się spełniają, a czasami nie. Wierzę jednak, że nasze marzenia będą trwały jak najdłużej – dodał w czwartek na zaimprowizowanej konferencji prasowej na Polsat Plus Arenie Gdańsk Boniek.

Reklama

Według prezesa związku każda porażka jest przykra, ale zwłaszcza taka, kiedy wszystkie wskaźniki +od a do z+ pokazują, że przegrany był drużyną lepszą.

Nawet grając w +10+ byliśmy bliscy strzelenia gola. Rozumiem krytykę, bo główną wykładnią oceny jest wynik, ale jeśli wyrzucimy ze spotkania jeden epizod, czyli pierwszą bramkę, która padła po indywidualnym błędzie, to przez cały mecz byliśmy zespołem zdecydowanie lepszym. To Słowacy jednak wygrali i chwała im. My musimy cierpieć i robić swoje. Na stos nie będziemy nikogo rzucać, bo nigdy tego nie robiliśmy. Wygrywamy i przegrywamy razem – skomentował.

Reklama

Szef PZPN przypomniał sytuację z mistrzostw świata w 1982 roku w Hiszpanii, w których uczestniczył jako piłkarz.

Zremisowaliśmy pierwszy mecz z Włochami i drugi z Kamerunem. Dotknęła nas wówczas większa krytyka niż dzisiaj, ale jakoś sobie z tym poradziliśmy. Nasi piłkarze wiedzą, że są w trudnej sytuacji i zobaczymy jak zareagują oraz jak będziemy grali. Na pewno nie możemy płakać, gramy swoje, robimy swoje i zobaczymy, kiedy dla nas ta impreza się skończy. Prawda jest też taka, że w 21. wieku tylko raz wyszliśmy z grupy. Polska piłka musi jeździć na wielkie imprezy, ale co na nich osiąga, to jest problem, bo uważam, że w stosunku do posiadanego potencjału robimy za mało – ocenił.

Aby pozostać w grze biało-czerwoni muszą w Sewilli co najmniej zremisować z Hiszpanią. „Zibi” jest zdania, że po porażce ze Słowacją zespół może odbudować tylko dobry mecz i korzystny wynik w sobotnim spotkaniu.

Reklama

Nie dostrzegam jednak w naszej ekipie mentalnego dołka. Nie chcę jednocześnie na siłę kreować optymizmu, bo musimy być realistami. Gramy z drużyną, która w meczu ze Szwecją miała 82 procent posiadania piłki. To nie są Włochy, które grają szybko i chcą jak najszybciej przemieścić się z obrony do ataku wykorzystując swoich skrzydłowych. Gra Hiszpanów polega na tym, że biorą piłkę przed meczem w tunelu i przez całe spotkanie nie zamierzają jej oddać – zauważył.

Boniek nie chce natomiast wypowiadać się na temat składu i taktyki, bo to nie jest jego zadanie i nie planuje wychodzić przed orkiestrę.

Spodziewam się trudnego i ciężkiego spotkania, w którym trzeba będzie mieć dużo pokory, zacięcia, sporo biegać za piłką i wykorzystać każdą okazję do kontrataku. W piłce najważniejsze jest, aby strzelić jednego gola więcej. Granie na zero z tyłu to wyświechtane powiedzenie, aczkolwiek mamy z tym problem, bo praktycznie w każdym meczu tracimy bramkę – przyznał.

Były trener biało-czerwonych zapewnia jednocześnie, że nie żałuje dokonanej w styczniu zmiany selekcjonera.

Taka myśl nigdy nie przyszła mi do głowy. Wręcz przeciwnie. Uważam, że mamy bardzo mądrego, dobrego i fajnego trenera. Podkreślają to wszyscy, którzy z nim pracują. Na razie to nie odpala, bo brakuje nam trochę szczęścia. Gdyby nam dopisało, nie przegralibyśmy z Anglią na Wembley – zaznaczył.

Sousa zostanie zwolniony?

Wielokrotny reprezentant Polski zapewnił, że posada trenera Sousy nie jest uzależniona od wyniku jaki osiągną Polacy na Euro.

Czy wyjdziemy z grupy czy też nie wyjdziemy, na pewno go nie zwolnię. Chciałbym, abyśmy mieli w Polsce 10-15 trenerów o takiej mentalności i kreatywności, którzy chcą grać w piłkę oraz chcą uczyć takiej gry. Praca trenera zależna jest także od szczęścia i gdybyśmy je mieli, nie straciliśmy trzeciej bramki w meczu z Węgrami. Takie niuanse są bardzo ważne, ale moją globalna ocena jest pozytywna – stwierdził.

65-letni działacz nie zamierza na tym etapie oceniać poszczególnych zespołów i wskazywać faworytów mistrzostw.

Do zdobycia tytułu mistrza Europy nie jest daleko, tylko bardzo daleko. Włosi zaczęli obiecująco, podobała mi się także postawa Finlandii, ale wyciąganie wniosków po jednym czy dwóch meczach to zdecydowanie za wcześnie. Jeśli Italia, która od dwóch lat gra bardzo dobrze w piłkę, nie wejdzie do półfinału, to uzna te mistrzostwa za stracone. Każda drużyna ma inny cel i inne oczekiwania, a głęboką analizę można dokonać po większej liczbie spotkań, a na razie za nami 1/3 turnieju - podsumował.