W meczu otwarcia widać było, że Kenin nie jest w najlepszej formie. Nie bez trudu pokonała wówczas 7:5, 6:4 zajmującą 133. lokatę w rankingu WTA Australijkę Madison Inglis, która dostała od organizatorów tzw. dziką kartę.

W kolejnej rundzie uległa jednak 65. w świecie Kanepi w niewiele ponad godzinę. Urodzona w Moskwie Amerykanka, po której widać było nerwy, popełniła w tym czasie 22 niewymuszone błędy i posłała tylko 10 uderzeń wygrywających.

Szansa na pierwszy awans do czołowej "ósemki"

Reklama

Kenin rok temu wywalczyła w Melbourne swój jedyny jak na razie tytuł wielkoszlemowy. Pod koniec poprzedniego sezonu zaś dotarła do finału French Open - w meczu o tytuł przegrała z Igą Świątek.

Reklama

"Serwowałam dziś naprawdę dobrze. Sądzę, że to bardzo pomogło. Mój plan zakładał agresywną grę, czyli to, co zazwyczaj robię" - podsumowała Kanepi, która w czwartek posłała 10 asów.

35-letnia zawodniczka ostatnio ma dobrą passę. W jednej z imprez WTA, które poprzedziły tegoroczny Australian Open, dotarła do finału. Po drodze pokonała m.in. będącą siódmą rakietą świata Białorusinkę Arynę Sabalenkę. Estonka to sześciokrotna ćwierćfinalistka zmagań wielkoszlemowych. Zawody w Melbourne są jedynymi tej rangi, w których jeszcze nigdy nie dotarła do czołowej "ósemki". O awans do 1/8 finału powalczy teraz z rozstawioną z "28" Chorwatką Donną Vekic.

Kenin to druga tenisistka z czołówki, która pożegnała się już z trwającą obecnie rywalizacją na antypodach. W środę, również w drugiej rundzie, odpadła występująca z numerem ósmym Kanadyjka Bianca Andreescu. W przypadku triumfatorki US Open 2019 był to jednak pierwszy start po 15-miesięcznej przerwie.