Z Igą zawsze należy się spodziewać ciężkiej przeprawy i nie inaczej było teraz. Wiedziałam, że muszę grać swój tenis, że muszę być agresywna na korcie, bo Iga tego nie lubi. Nie pasuje jej styl "pałkarski", polegający na bardzo mocnych strzałach. Kiedy gra się szybko i mocno, zaczyna mieć kłopoty, bo lubi, gdy ma trochę czasu na odpowiedź - tłumaczyła Ostapenko, która odnotowała 30 uderzeń wygrywających (przy 20 niewymuszonych błędach) wobec 18 po stronie Polki.
Nieźle - skomentowała z uśmiechem tę statystykę i dodała: Po prostu walczyłem do ostatniego punktu i... udało się.
Świątek wygrała pierwszą partię 6:3, ale później gasła z minuty na minutę. Grająca coraz pewniej i swobodniej rywalka w drugim secie zwyciężyła 6:3, a w decydującym dominowała już niepodzielnie - 6:1 w 28 minut z wyraźnie podłamaną i nie mającą pomysłu, jak ją zatrzymać Świątek mówi samo za siebie.
Wiedziałam, że będzie trudno, ale nie miałam nic do stracenia. W pierwszym secie długo nie mogłam znaleźć właściwego rytmu, choć nie grałam źle. Dalej starałam się być agresywna, uderzać mocno. Na szczęście zaczęłam się mniej mylić - wskazała triumfatorka French Open sprzed sześciu lat po zakończeniu trwającego niespełna dwie godziny pojedynku.
W ćwierćfinale Ostapenko stanie naprzeciw będącej w ostatnich tygodniach w świetnej dyspozycji Cori Gauff.
Amerykanka to wspaniała młoda zawodniczka. Grałem przeciwko niej w tym roku w Australian Open i choć wygrałam w dwóch setach, to była ciężko. Takiego pojedynku spodziewam też we wtorek. To jest jednak Wielki Szlem, więc muszę być gotowa na kolejną bitwę - podkreśliła.