Ryłow zdecydowanie wyprzedził rywali. Srebrny medal wywalczył Amerykanin Ryan Murphy - 1.54,15, a brązowy Brytyjczyk Luke Greenbank - 1.54,72.
Kawęcki, dwukrotny wicemistrz świata, miał czas 1.56,39.
To do tej pory najlepsze osiągnięcie reprezentanta Polski na olimpijskiej pływalni w Tokio.
W eliminacjach tej konkurencji odpadł Jakub Skierka.
Był to drugi olimpijski finał 29-letniego Kawęckiego w karierze. W 2012 roku w Londynie uplasował się tuż za podium, a cztery lata później w Rio de Janeiro zajął 17. miejsce.
"Rozmawiamy o aferze"
Po starcie Kawęcki odniósł się również do sprawy błędów proceduralnych, w wyniku których sześcioro jego kolegów i koleżanek, którzy także złożyli ślubowanie olimpijskie i poleciało do Japonii, straciło szansę na start i musiało wrócić do Polski jeszcze przed rozpoczęciem igrzysk. Kawęcki przyznał, że temat jest nieustannie na ustach krajowych zawodników, którzy pozostali w kadrze olimpijskiej.
Rozmawiamy o tym cały czas. Niektórzy nie mogą się skupić, bo ten temat żyje w naszych głowach. To przykre. Musimy skupić się na startach. Ja już skończyłem, teraz będę wspierał innych - zadeklarował.
Na pytanie, czy uważa, że wspomniana sprawa sprawi, że coś się zmieni w polskim pływaniu, odparł, że na razie o tym nie myślał.
Wrócimy do Polski i będziemy się zastanawiać. Ta afera mnie nie dotyczyła, ale poruszyła, bo bliskie mi osoby cierpią teraz. Nie powinno to się zdarzyć. Niestety, cierpią, bo ktoś się pomylił. Ten ktoś musi ponieść konsekwencje - stwierdził Kawęcki.
Podkreślił, że wspomniana grupa zawodników czekała pięć lat na występ w igrzyskach. Mieli marzenia i co? Wrócili do domu. Jaki to ból dla tych zawodników, którzy przeszli już ślubowanie. To bolesne. Na pewno będą musieli współpracować z psychologami. Ja na ich miejscu bym się nie pozbierał, gdyby to były moje pierwsze igrzyska - ocenił.