Z notą sięgającą niemal 300 punktów (296,1) złotym medalistą został Norweg Marius Lindvik. Za nim uplasowali się Japończyk Ryoyu Kobayashi (292,8) i Niemiec Karl Geiger (281,3), a czwarty był Kamil Stoch (277,2). "Widziałem gdzie jestem po super skoku w pierwszej serii i po dobrym, solidnym skoku w drugiej. Mogę powiedzieć, że te zawody stały na naprawdę wysokim poziomie - najwyższym, od kiedy pamiętam. Trzeba było wykonać oba skoki prawie perfekcyjnie. Trudno pogodzić się z tym, że skacząc swoje najlepsze skoki nie mam szans na nic więcej" - powiedział ze łzami w oczach Stoch.

Reklama

Kobayashi: Niewiarygodny poziom

Triumfator zmagań na normalnej skoczni w Zhangjiakou Kobayashi miał nadzieję skopiować wyczyn Polaka sprzed ośmiu lat w Soczi i również zdobyć dwa złote medale, ale kapitalnie spisał się w drugiej serii Lindvik. Poziom zawodów był niewiarygodny. O wiele wyższy niż zwykle w Pucharze Świata - ocenił Japończyk.

Na 18. pozycji zawody ukończył Piotr Żyła. Poziom był, powiedziałbym, olimpijski. Bardzo wysoki. Było mnie stać na pierwszą dziesiątkę, ale taki sport. Szkoda Kamila. Karl skoczył niesamowicie, potem się jeszcze liczyło na Mariusa... ale skoczył tak, że nie było o czym mówić - powiedział.

Brązowy medalista z normalnej skoczni Kubacki określił poziom zawodów jako "kosmiczny". Sam był zadowolony z jakości swoich skoków, ale dały mu one dopiero 26. miejsce. Jeśli chodzi o moje odczucie mówiąc technice, różnice w porównaniu do skoków na skoczni normalnej nie były takie duże. Po pierwszym skoku - odległość całkiem ok, pomyślałem sobie: +Nie jest źle+. Ale jak się później rozskakali, okazało się, że to +nie jest źle+ ledwo wystarczyło do tego, żeby się dostać do trzydziestki. W drugiej serii też się cieszyłem, bo wydawało mi się, że ten skok jest naprawdę ok. Tylko to było niewystarczające +ok+. Konkurs był na kosmicznym, olimpijskim poziomie. Różnice o dziesiąte części punktu. W pierwszej serii lekko zachwiałem lądowanie, pewnie przez to straciłem dwa, trzy punkty, a to mogło być nawet 10 miejsc. Zawody były bardzo emocjonujące" - ocenił.

W swoim olimpijskim debiucie 21. pozycję zajął Paweł Wąsek, który po czwartkowych treningach "wygryzł" z listy startowej Stefana Hulę. "Skoki fajne, bardzo się z nich cieszę, miałem dużo frajdy. Ten skok w drugiej serii był jednym z najlepszych, jakie oddałem. Szkoda mi Kamila, bo niedużo zabrakło do medalu" - powiedział Wąsek.

Dolezal: Masakra

Stochowi współczuł także trener Dolezal, który chwalił podopiecznego, ale również był zaskoczony zaprezentowaną przez skoczków jakością. Bardzo wysoki poziom. Można go opisać tylko słowem: +masakra+. Było bardzo ciasno. Minimalny błąd, trochę spóźniony skok Kamila i... jest jak jest - podsumował czeski szkoleniowiec. Przed biało-czerwonymi jeszcze konkurs drużynowy na tej samej skoczni, zaplanowany na poniedziałek.