Islandczycy rozegrają kolejny mecz z Anglią, lecz - jak podkreślają media, dziennikarze i piłkarze - nie jest to dla nich większy problem, ponieważ "Anglia to wymarzony przeciwnik, na którym wychowały się pokolenia islandzkich piłkarzy".
"Mecze Premier League to od lat najpopularniejszy program islandzkiej telewizji, więc spotkanie się oko w oko z Anglikami to honor i wyzwanie" - skomentował dziennik "Visir".
Szwedzki selekcjoner Lars Lagerbaeck podkreślił z kolei, że "w całej karierze jako trener Szwecji grał z Anglią wiele razy i nigdy nie przegrał".
"I oni o tym wiedzą. Mamy szansę dobrze rozegrać ten mecz. Ten przeciwnik nikogo w naszym obozie nie straszy, a wręcz odwrotnie, tylko pobudza" - zaznaczył.
Islandzcy dziennikarze opisali atmosferę panującą w Paryżu: "Kibice, którzy przyjechali na mecz z Austrią do Paryża, bawili się jeszcze w czwartek o godzinie siódmej rano, kiedy my wchodziliśmy do pociągu jadącego do bazy piłkarzy w Annecy, aby dalej pracować".
Podkreślali, że "jesteśmy uprzywilejowani, że mogliśmy widzieć ten historyczny sukces z bliska, więc nie wypada kłaść się spać i tracić czasu na sen, ponieważ jesteśmy reprezentacją tych co zostali na wyspie".
"Visir" w dłuższym artykule oceniającym dotychczasowe występy Islandii na Euro 2016 napisał, że "jak na razie nasi Wikingowie mecz po meczu zdobywają szacunek".
"Przed turniejem można było zapytać rywali z eliminacjach, czyli Holendrów, Czechów i Turków, co o nas sądzą. Po dziewięciu dniach można zadać to samo pytanie Portugalczykom, Węgrom i Austriakom. Za kilka dni, w poniedziałek wieczorem, zapytamy Anglików co myślą o małej Islandii" - dodano w gazecie.
Komentatorzy islandzkiej telewizji po ostatnim gwizdku sędziego w meczu z Austrią, który ich rodacy wygrali 2:1 po golu w czwartej minucie doliczonego przez sędziego czasu gry, przyznali, że muszą chwilę odpocząć, ponieważ stracili głosy i nerwy. Zwrócili się też z apelem do Laegebaecka: "Pozwól chłopakom na kilka zimnych piw, bo zasłużyli".