Kane trafił do siatki w niedzielnym spotkaniu z broniącym tytułu Manchesterem City w Londynie, wygranym przez "Koguty" 1:0. Była to jego 267. bramka w barwach Tottenhamu, co czyni go samodzielnym rekordzistą. Dotychczas zajmował pierwsze miejsce w klasyfikacji wszech czasów ex aequo ze zmarłym kilkanaście miesięcy temu Jimmym Greavesem, który zakończył występy w "Spurs" w 1970 roku.

Reklama

W materiale wideo opublikowanym przez Sky Sports pokazano, jak w szatni po niedzielnym występie Kane odbiera gratulacje od kolegów z drużyny, a następnie rozmawia przez telefon z Conte. Na początek pyta trenera, czy dobrze się czuje, na co Włoch odpowiada: "Tak. Uczyniłeś mnie dumnym".

Trudno opisać to słowami. Jestem tym bardziej szczęśliwy, że dokonałem tego w meczu, który wygraliśmy. On (Jimmy Greaves - PAP) jest absolutnym bohaterem, jednym z najlepszych napastników, jakiego widział futbol. Już samo to, że moje nazwisko jest wymieniane jednym tchem z jego, jest wspaniałe. A pobicie jego rekordu to dla mnie naprawdę wielka chwila - powiedział 29-letni Anglik na antenie Sky.

Nie krył też zadowolenia, że rekordową bramkę zdobył w meczu u siebie.

To coś szczególnego, móc się z tego cieszyć przed naszymi kibicami. W ostatnich tygodniach ciągle się o tym mówiło. Udało się to w tak ważnym meczu, więc to osiągnięcie jest tym piękniejsze - podkreślił Kane.

Jego gol z 15. minuty był zarazem jego 200. trafieniem w Premier League. Tę granicę osiągnęło przed nim tylko dwóch innych zawodników w historii: Alan Shearer - 260 i Wayne Rooney - 208.

Mam przed sobą jeszcze kilka lat i mam nadzieję, że jeszcze kilka dorzucę… - skomentował Kane.

Reklama

Aby zdobyć 200 goli Kane potrzebował 304 spotkań ligowych. Shearerowi potrzebne było o dwa więcej, a Rooneyowi - 462.

Tottenham po 22 meczach ma 39 punktów i zajmuje piąte miejsce. Prowadzi jego odwieczny i lokalny rywal Arsenal, który zgromadził 50 w 20 spotkaniach.