Zawodnicy pojawili się na balkonie zabytkowego hotelu "Crillon" przy aplauzie kibiców, w większości bardzo młodych, którzy wymachiwali flagami narodowymi, skandowali "Dziękujemy Les Blues" i śpiewali "Marsyliankę". Niektórzy przycupnęli na latarniach i sygnalizatorach świetlnych, próbując zobaczyć piłkarzy.
Być razem, nawet jeśli nie ma końcowego zwycięstwa, to coś wyjątkowego - powiedział pomocnik Adrien Rabiot francuskiej telewizji TF1 tuż przed wejściem do hotelu.
Na balkonie kibice mogli zobaczyć wszystkich 24 wicemistrzów świata, na czele z królem strzelców mundialu Kylianem Mbappe i kapitanem drużyny bramkarzem Hugo Llorisem.
Myślę, że najważniejsze jest docenienie nas, nawet jeśli jako sportowcy wolelibyśmy przywieźć złoty medal. Jest rozczarowanie, ale jest i radość, że tak wielu ludzi przyszło tutaj tego wieczoru. Jest też duma z tego, że się nie poddaliśmy, że daliśmy z siebie wszystko - oświadczył Lloris telewizji TF1.
To fantastyczne. Robi się ciepło na sercu. Chcieliśmy ich zobaczyć po naszym powrocie z Dauhy, żeby im podziękować za wsparcie. Wiedzieliśmy, że będą nas oglądać miliony Francuzów. Niestety nie wygraliśmy, ale pewne jest to, że oni są z nas dumni. I to jest najważniejsze - dodał napastnik Marcus Thuram.
Finałowy mecz mistrzostw świata oglądało ponad 24 mln osób, co jest absolutnym rekordem w historii telewizji francuskiej.
"Trójkolorowi" nie obronili tytułu, ale - jak podkreśla agencja AFP - mogą być dumni ze swojego występu. Mimo rozczarowania wynikiem, postanowili spotkać się z kibicami w centrum Paryża.
W finale mundialu Argentyna pokonała Francję w rzutach karnych 4-2. Po 90 minutach gry był remis 2:2, a po dogrywce 3:3. Dwie bramki dla "Albicelestes" zdobył Lionel Messi, uznany najlepszym zawodnikiem mundialu, natomiast dla "Trójkolorowych" trzy - Kylian Mbappe.
Zdaniem wielu ekspertów był to najlepszy finał mistrzostw świata w historii. Prowadził go polski arbiter Szymon Marciniak, który za swoją pracę zebrał znakomite recenzje.