Hurkacz awans do "ósemki" kalifornijskich zawodów wywalczył kilka godzin wcześniej, pokonując pewnie Rosjanina Asłana Karacewa (19.) 6:1, 6:3.
Zdecydowana większość kibiców spodziewała się, że w ćwierćfinale zmierzy się z Miedwiediewem. Wicelider światowego rankingu przez ostatnie dwa miesiące brylował na kortach twardych w Ameryce Północnej - do środy odniósł zwycięstwo w 18 z 19 meczów, triumfując przy tym w Toronto i US Open. W Nowym Jorku wywalczył swój pierwszy tytuł wielkoszlemowy. Poza tym zdecydowanie najlepiej czuje się on właśnie na "betonie" - z wszystkich 13 wygranych turniejów 12 było rozgrywanych na takiej nawierzchni.
W pojedynku z Dimitrowem Rosjanin prowadził już 6:4, 4:1, ale wówczas sytuacja się odwróciła. Grający wcześniej popisowo tenisista z Moskwy zaczął mylić się zarówno przy uderzeniach zza linii końcowej, jak i przy serwisie, a Bułgar odnalazł swój rytm i zaczęła mu przynosić punkty agresywna gra. W niżej notowany z zawodników wygrał osiem gemów z rzędu, doprowadzając do remisu w setach i wychodząc na prowadzenie 3:0 w decydującym. Pozwoliło mu to kontrolować sytuację i przypieczętować później zwycięstwo w trwającym ponad dwie godziny meczu.
30-letni Bułgar pięć lat czekał na wygraną nad graczem z Top2 światowej listy. W 2017 roku był on trzecią rakietą globu i wówczas też wygrał swój ostatni, ósmy turniej w karierze.
Z młodszym o sześć lat Hurkaczem zmierzy się po raz pierwszy. Ćwierćfinał z ich udziałem odbędzie się w czwartkowy wieczór czasu polskiego. Wrocławianin za sprawą awansu do "ósemki" w Indian Wells wykonał kolejny ważny krok w kierunku zapewnienia sobie udziału w turnieju ATP Finals w Turynie (14-21 listopada).