Problem w tym, że około jedną trzecią tej kwoty muszą wydać na dokończenie Dialog Areny, a nie na działalność sportową. To dlatego zimą nie szaleli na rynku transferowym, sprowadzając jedynie dwóch piłkarzy.
Według naszych informacji, Polska Miedź i spółki pozostające w obrębie grupy kapitałowej KGHM dały łącznie lubinianom na 2010 rok około 20 milionów (spółki te rozliczają się z klubem w trybie rocznym, a nie według cyklu sezonu piłkarskiego). Reszta zakładanego budżetu Zagłębia to oczywiście pieniądze z Canal Plus i wpływy z biletów.
- Kwoty, jaką dostaliśmy od KGHM, nie mogę potwierdzić, bo to tajemnica spółki, ale prawdą jest, że mamy zabezpieczone środki na dokończenie budowy stadionu. To jednak nie oznacza, że nagle mamy wielkie pieniądze na bieżącą działalność. Zimą zrobiliśmy wzmocnienia, na jakie nas stać. Dopóki jestem tu prezesem, nie będzie wydawania wirtualnych pieniędzy - mówi szef Zagłębia Lubin Jerzy Koziński.
Bez względu na to, że Zagłębie nagły przypływ gotówki wykorzysta w tym roku na budowę stadionu, a nie na wielkie wzmocnienia, kwota przekraczająca 30 milionów złotych i tak robi ogromne wrażenie. W 2007 roku, kiedy Zagłębie zdobyło drugi i ostatni jak dotąd tytuł mistrzowski, prezes Robert Pietryszyn miał do wydania 33 miliony.
Tak duże dofinansowanie klubu wyraźny sygnał, że KGHM skutecznie oparł się zakusom ze strony rządzącej Platformy Obywatelskiej, która chciała ograniczyć finansowanie wyczynowego sportu przez spółki Skarbu Państwa. Polskiej Miedzi przyszło to tym łatwiej, że ustawa, która niedawno zniweczyła mocarstwowe plany między innymi GKS-u Bełchatów, po Zagłębiu przeszła jedynie rykoszetem. Polska Miedź nie musi się jej wcale podporządkowywać.
- Ustawa dotyczy jedynie spółek z większościowym udziałem Skarbu Państwa. W KGHM państwo ma mniej niż połowę udziałów - wyjaśnia rzecznik prasowy Polskiej Miedzi Anna Osadczuk.
>>>Czytaj także: Imprezy? Chodziłem, chodzę i będę chodzić
p