"Wtedy w życiu bym nie pomyślał, że kiedyś będę w SB. Ale przyszli do mnie i mówią, że dostanę jeszcze lepsze pieniądze i mieszkanie, bo wynajmowałem. I rzeczywiście, po miesiącu dostałem - nowe, w bloku. Przeważyły względy socjalne" - mówi "Gazecie Wyborczej Piotr Żyto, trener Falubazu. Przyznał się, że służył w SB, w swym oświadczeniu lustracyjnym składanym przez kandydatów na radnych. Na pierwsze miejsce list wyborczych w Zielonej Górze wystawiło go Stowarzyszenie Moje Miasto.

Reklama

Jak sam mówi "Nie czuję się z tym dobrze i wiem, że to był kiepski okres w moim życiu. Nikt o tym do tej pory nie widział, ale trzeba patrzeć, jakim kto jest człowiekiem. Przeszłość nie przeszkadzała mi zdobyć mistrza i wicemistrza z drużyną Falubazu. Na pewno nie mam czym się chwalić - wyjaśnia. Co na to jego komitet? Działacze nie widzą problemu. Wiceprezes stowarzyszenia mówi "Gazecie Wyborczej", że sprawę ocenią wyborcy.

Żyto, jako żużlowiec, jeździł w milicyjnym klubie - Wybrzeże Gdańsk. "Po wojsku w 1985 r. miałem już żonę i dwójkę dzieci. A Wybrzeże było klubem milicyjnym i mogłem pójść na etat milicjanta. W zarobkach różnica była ogromna. Wcześniej dostawałem 1200 zł, a na etacie 2100. Do pracy nie chodziliśmy, bo byliśmy grupą sportową" - wyjaśnia gazecie trener. W 1987 przeniósł się do Opola, a rok później zainteresowała się nim Służba Bezpieczeństwa. Przyjął propozycję wstąpienia do tajnej politycznej policji.

Zatrudniono go w "trójce" - wydziale do walki z opozycją. Po roku został przeniesiony do wydziału paszportowego. "Nikogo nie ścigałem, nie inwigilowałem, siedziałem w pracy i patrzyłem, co robią koledzy. Ale to już był koniec PRL i wielkiego pola do popisu nie mieli. Czasem przywieźli kogoś na dołek i przesłuchiwali, ale nie bili. Po wojsku byłem starszym szeregowym i byłem tam pionkiem. Oni byli od spraw operacyjnych, ale młodych nie brali na akcje. Mi dawali akta. Robiłem porządek, pisałem raporty z gazet, co mówi opinia publiczna, jakie są odczucia" - opowiada o swojej pracy.

Reklama

Po rozwiązaniu SB przeszedł pozytywnie weryfikację. "Przez dwa lata pracowałem na komisariacie w wydziale dochodzeniowym. W 1992 r. dostałem się do komendy wojewódzkiej. Pracowałem w wydziale kadr i szkolenia. Organizowaliśmy testy sprawnościowe, zajęcia na strzelnicy, jeździliśmy na zawody. W 2000 r. skończyłem szkołę oficerską, a pięć lat później odszedłem na emeryturę. Cały czas zajmowałem się żużlem, choć już jako trener" kończy opowieść o swej karierze Żyto.

Był jednym z trenerów, którzy doprowadzili polskich żużlowców do drużynowego złota. A, za zasługi dla sportu prezydent Lech Kaczyński odznaczył go Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski.