Dla włocławian zwycięstwo w finale Pucharu Europy FIBA byłoby bez wątpienia największym sukcesem w historii. Zresztą żaden polski klub nie zdobył dotychczas tego trofeum. Zespół z Francji także nie ma go w swojej kolekcji, ale chce powtórzyć osiągnięcie innej drużyny z tego państwa - Nanterre, które zdobyło puchar w sezonie 2016-2017. W środę Anwil wykonał w tym kierunku pierwszy krok.
Pierwsza połowa spotkania z Cholet Basket była niezwykle wyrównana. Każdy z zespołów miał lepsze i słabsze momenty. Wynik drużynie gospodarzy "trzymał" Philip Greene, który rzucił do przerwy 15 punktów. Tyle samo uzyskał kapitan gości Boris Dallo. Na przerwę zespoły schodziły przy czteropunktowym prowadzeniu Francuzów (53:49).
W trzeciej kwarcie Anwilowi udało się zniwelować trzy z czterech punktów straty i na ostatnie dziesięć minut oba zespoły wychodziły przy rezultacie 64:65. Świetnie piłką dzielił się Kamil Łączyński, a w ataku Phillipa Greena wspierali Victor Sanders czy Lee Moore.
Ostatnią kwartę od celnej trójki rozpoczął Malik Williams i włocławianie po wielu minutach pogoni za rywalami wyszli na prowadzenie 67:65. Kolejne minuty to seria błędów z obu stron. Te były wynikiem zarówno stawki meczu, jak i lepszej defensywy po przerwie. Oba zespoły zaczęły bowiem grać bardzo twardo w obronie, często na pograniczu przepisów. Gdy oba zespoły przekroczyły barierę 70 punktów, w koszykówkę grał już w zasadzie jednak tylko Anwil i... Dominic Artis z Cholet (19 punktów). W Anwilu rozkręcił się Josip Sobin, jego koledzy postawili prawdziwy mur w defensywie i powoli zaczęli odskakiwać rywalom. Na niespełna dwie minuty przed końcem prowadzili 79:71 po trafieniu Greena. To on był ostatecznie najskuteczniejszy w polskim zespole zapisując na swoim koncie 20 punktów.
Anwil wygrał ostatecznie 81:77 i z niewielką zaliczką pojedzie za tydzień do Francji napisać historię polskiej koszykówki klubowej.
Swój udział w sukcesie Anwilu mają bez wątpienia także miejscowi kibice, którzy wypełnili po brzegi Halę Mistrzów. Z 3900 gardeł wydobywał się przez cały mecz taki hałas, że trudno było zamienić kilka zdań z osobą siedzącą obok. Wszyscy kibice ubrani byli na biało i stworzyli rewelacyjną atmosferę. W wielu trudnych momentach, których w środę nie brakowało, to oni pozwalali zespołowi wrócić na właściwe tory i odrabiać straty. W końcu nie od dziś wiadomo, że Włocławek słynie z trzech rzeczy - keczupu, zakładów azotowych i koszykówki właśnie. "Zróbcie tu piekło, kibice zróbcie tu piekło" - niosło się wiele razy po trybunach. "Wszyscy grają, nikt nie siedzi" - zachęcał spiker. Do poziomu fanów dostosowali się koszykarze, którzy zagrali naprawdę dobry mecz z silną ekipą z Francji.
Anwil Włocławek - Cholet Basket 81:77 (28:22, 21:31, 15:12, 17:12)
Anwil Włocławek: Phillip Greene 20, Victor Sanders 16, Malik Williams 12, Josip Sobin 9, Lee Moore 8, Michał Nowakowski 7, Luke Petrasek 7, Kamil Łączyński 2, Maciej Bojanowski 0, Dawid Słupiński 0
Najwięcej dla Cholet: Dominic Artis 19, Boris Dallo 17, Neal Sako 14.
autor: Tomasz Więcławski