Kulomiot przyznał, że zawsze był "złotą rączką" i w czasie studiów robił drobne przedmioty z drewna, ale teraz - gdy nie może normalnie ćwiczyć - stolarstwo stało się jego główną pasją i mentalnym przygotowaniem do wznowienia treningów. Ale nie tylko mentalnym, bo zbudował sobie w przydomowym ogrodzie koło i w nim przeprowadza część treningów.
Zawsze lubiłem majsterkować, budować i rozwiązywać problemy. Generalnie lubię pracę, którą mogę wykonać sam. Czuję się dumny, gdy coś mi się uda. Moje koło jest znakomite, bo zrobiłem je specjalnie węższe z jednej strony, co wymusza prawidłową postawę przy pchnięciu i odpowiednią pracę nóg, z czym mam problemy – powiedział Crouser, cytowany na stronie internetowej światowej federacji lekkoatletycznej.
Wykonał także sporych rozmiarów komodę z wieloma szufladami, a praca ta zajęła mu 100 godzin. Teraz przymierza się do konstrukcji ramy łóżka. Wie, że to wyzwanie, bo - jak sam o sobie mówi - do najlżejszych sportowców nie należy; przy wzroście 201 cm waży około 145 kg.
Prace stolarskie pomagają mi się oderwać psychicznie od treningów i rzeczywistości. Nie obciążają nadmiernie fizycznie, a jeśli już, to jest to równomierna praca dla mięśni. To naprawdę dobry sposób na "oczyszczenie" głowy, który dodatkowo daje mi poczucie, że miałem produktywny dzień i zrobiłem coś fajnego - dodał.
Mistrzostwo olimpijskie w Rio de Janeiro wywalczył wynikiem 22,52, ale nie tylko te zawody zapamięta do końca życia. Niesamowity był finał konkursu pchnięcia kulą w mistrzostwach świata w Dausze jesienią 2019 r. Crouser uzyskał 22,90 m i zdobył srebro. Triumfator, jego rodak Joe Kovacs, wyprzedził dwóch rywali - także Nowozelandczyka Tomasa Walsha - o... centymetr.