Pech Legii, szczęście Banika
Legia w pierwszej połowie dwukrotnie trafiła do siatki gości. Jean-Pierre Nsame z goli cieszył się tylko przez chwilę. Po analizie VAR okazało się, że w obu przypadkach chwilę wcześniej był minimalny spalony i sędzia nie uznał bramek.
Więcej szczęścia mili piłkarze Banika. Przyjezdni przed przerwą tylko dwukrotnie zagrozili bramce Kacpra Tobiasza, ale to im wystarczyło do objęcia prowadzenia. W 15. minucie na listę strzelców wpisał się Erik Prekop.
Do trzech razy sztuka Nsame
Mimo, że przewaga legionistów w pierwszej części spotkania była bezdyskusyjna, to do szatni gospodarze schodzili przegrywając jedną bramką. Po zmianie stron obraz gry nie uległ zmianie. Legia znów zepchnęła Banik do obrony.
Na efekt nie trzeba było długo czekać. W 54. minucie po kapitalnej akcji sam na sam z bramkarzem rywali znalazł się Nsame. Kameruńczyk wygrał ten pojedynek i trzeci raz w tym meczu umieścił piłkę w siatce. Tym razem jednak wszystko było zgodnie z przepisami gry. Gol został zaliczony.
Samobój zdecydował o awansie Legii
Legia dążyła do zdobycia drugiej bramki. Cel udało się osiągnąć w 74. minucie. Wahan Biczachczian ładnym podaniem uruchomił Ryoyę Morishitę. Japończyk wpadł w pole karne. Ograł golkipera gości i uderzył mocno wzdłuż bramki, a interweniujący Karel Pojezny zaliczył samobója.
W 87. minucie Paweł Wszołek faulował w polu karnym Prekopa. Polak zarzekał się, że faulu nie było, ale sędzia po obejrzeniu powtórki na wideo podtrzymał swoją decyzję. Do piłki ustawionej na jedenastym metrze podszedł David Buchta, który uderzył obok słupka. W doliczonym czasie gry przypieczętować zwycięstwo Legii mógł Ilja Szkurin. Białorusin jednak w sytuacji sam na sam nie trafił w bramkę.
Legia w kolejnej fazie eliminacji Ligi Europy zmierzy się z AEK Larnaka. Cypryjczycy w 2. rundzie okazali się w dwumeczu lepsi od NK Celje (Słowenia).