Spotkanie w Londynie zapowiadało się najciekawiej w inauguracyjnej kolejce, bo "Młoty" w zeszłym sezonie potrafiły się przeciwstawić drużynie Josepa Guardioli. Tym razem od początku przewaga mistrza nie podlegała dyskusji. W pierwszym kwadransie goście mieli ponad 88 proc. posiadania piłki, a przed przerwą pozwolili londyńczykom wymienić ledwie 106 podań.

Reklama

Gola "The Citizens" zdobyli jednak w 36. minucie z rzutu karnego, kiedy Alphonse Areola zaczepił w "szesnastce" szarżującego Haalanda. Pozyskany latem z Borussii Dortmund norweski supertalent pewnie trafił z 11 metrów, będąc dopiero pierwszym od 2016 roku debiutantem, który w pierwszym meczu podszedł do "jedenastki".

To pierwszy z prawdopodobnie wielu, wielu goli Norwega na angielskich boiskach - zaznaczyła stacja BBC.

Wtedy na boisku nie było już Fabiańskiego. Polski bramkarz wychodząc w 22. minucie na przedpole, by wypiąstkować piłkę, zderzył się z Haalandem, jednak po otrzymaniu pomocy medycznej wrócił między słupki. Po pięciu minutach jednak Polak poprosił o zmianę i nie dokończył meczu nr 317 w Premier League.

Reklama

W drugiej połowie Haaland po raz drugi pokonał Areolę, tym razem finalizując akcję po zagraniu belgijskiego pomocnika Kevina De Bruyne.

W sobotę punkty stracił wicemistrz kraju i drugi z wielkich faworytów - Liverpool, który zremisował w Londynie z FC Fulham 2:2. Oba gole dla beniaminka uzyskał Serb Aleksandar Mitrovic, a dla gości, którzy dwukrotnie przegrywali, trafiali Urugwajczyk Darwin Nunez i Egipcjanin Mohamed Salah.

Reklama

Mecz nie układał się po myśli ekipy trenera Juergena Kloppa. Grę "The Reds" odmienił dopiero Darvin Nunez. 23-letni urugwajski napastnik, sprowadzony latem z Benfiki Lizbona za 75 mln euro, by zastąpić sprzedanego do Bayernu Monachium Senegalczyka Sadio Mane, najpierw sam znalazł drogę do siatki, a później asystował przy golu Salaha.

Przede wszystkim źle zaczęliśmy, początek był naprawdę słaby w naszym wykonaniu. Brak dokładności, brak przechwytów, podań, które by mijały linie ustawione przez rywala. W sumie nic, co było konieczne w naszej grze - ocenił Klopp.

Falstart zaliczył Manchester United, któremu w roli jokera nie pomógł nawet Cristiano Ronaldo. "Czerwone Diabły" przegrały u siebie z Brighton & Howe Albion 1:2.

Miały rozpocząć nową erę pod wodzą holenderskiego szkoleniowca Erika ten Haga, ale jego debiut wypadł mizernie. Goście, bez kontuzjowanego Jakuba Modera, już do przerwy prowadzili 2:0 po dwóch trafieniach Niemca Pascala Grossa. Nieporadnych w ataku gospodarzy w drugiej połowie wyręczył Argentyńczyk Alexis Mac Allister, który trafił do własnej bramki, ale nie odebrało to Brightonowi pierwszego w historii zwycięstwa nad Old Trafford.

Ronaldo, który latem nie krył, że chciałby odejść z United i praktycznie cały okres przygotowawczy spędził poza zespołem, pojawił się na boisku w 53. minucie. Ciężko pracuje, by wrócić do wysokiej formy fizycznej. Potrzebuje czasu, ale to normalne. Jeszcze będziemy mieć z niego pociechę - powiedział o słynnym Portugalczyku holenderski trener, który nie krył rozczarowania porażką.

Wpadka na początek, rozczarowanie. Za dużo błędów, szwankowała organizacja gry, co uniemożliwiło nam stwarzanie sytuacji. Przebudowujemy drużynę, styl gry, ale to wymaga czasu, ale z drugiej strony wiemy, że tego czasu nie mamy, bo chcemy i musimy wygrać. Będziemy kontynuować obraną drogę, ale musimy szybko poprawić grę - skomentował ten Hag.

Z inauguracji szczególnie zadowoleni mogą być sympatycy Tottenhamu Hotspur, który rozbił 4:1 drużynę Jana Bednarka - Southampton FC, Chelsea Londyn, która mimo słabszej dyspozycji w sparingach pokonała na wyjeździe Everton 1:0, oraz Arsenalu Londyn, który w derbach stolicy wygrał na obiekcie Crystal Palace 2:0.

Mateusz Klich z Leeds United, który rozpoczął mecz na ławce rezerwowych, a wcześniej mówiło się nawet, że latem może opuścić klub, zaliczył asystę przy drugim golu dla swojej drużyny, która pokonała Wolverhampton Wanderers 2:1.