Maroko nigdy nie było w czołowej ósemce MŚ, a w 1/8 finału wystąpiło tylko raz - w 1986 roku w Meksyku, gdzie w grupie rywalizowało m.in. z Polską. W Szwajcarii mało już kto to pamięta, bo ostatni w historii ćwierćfinał mundialu ta drużyna zaliczyła w 1954 roku. Portugalia zajęła czwarte miejsce w turnieju w Niemczech w 2006 roku na początku "ery Cristiano Ronaldo". Najmilsze wspomnienia z ostatnich turniejów tej rangi mają Hiszpanie, którzy w 2010 roku cieszyli się z jedynego tytułu mistrza świata.

Reklama

Największą niespodzianką wśród czterech drużyn, które we wtorek powalczą o ćwierćfinał jest Maroko. "Lwy Atlasu" sprawiają w Katarze bardzo solidne wrażenie. Zaczęły od remisu z Chorwacją (0:0), później było sensacyjne 2:0 z Belgią, a wreszcie na koniec pierwszej rundy wygrana z Kanadą 2:1 i pierwsze miejsce w grupie.

Bardzo trudno nas pokonać, trudno nam strzelić bramkę. Przekonały się już o tym dwa spośród najlepszych reprezentacji globu. Musimy utrzymać tę dyspozycję - zaznaczył Walid Regragui, który w sierpniu na stanowisku selekcjonera Maroka zastąpił Bośniaka Vahida Halilhodzica.

W kilka miesięcy stworzył dobrze rozumiejący się i współpracujący kolektyw, poskromił niektóre trudne charaktery niektórych zawodników i przekonał do współpracy.

Szkoleniowcy zawsze robią wszystko, co w ich mocy, by jak najlepiej przygotować drużynę, ale magików nie ma. Zawsze uważałem, że to piłkarze kreują trenerów. Ich postawa sprawia, że moje decyzje są oceniane dobrze czy źle. Gdyby Zakaria Aboukhlal nie zdobył gola na 2:0 w końcówce meczu z Belgią, to połowa Marokańczyków chciałaby mnie zabić, bo wcześniej zdjąłem z boiska Sofiane Boufala - przyznał z uśmiechem 47-latek.

Urodzony we Francji Regrarui rozegrał 45 spotkań w drużynie narodowej Maroka, później był w sztabie kadry jako asystent, pracował z sukcesami w klubach, wreszcie dostał szansę jako selekcjoner.

Reklama

Grający w Paris Saint-Germain Achraf Hakimi podkreślił, że trener w krótkim czasie wykonał niesamowitą pracę, a Aboukhlal dodał, że szybko wdrożył nową taktykę, dobrał do niej odpowiednich ludzi i wszystko działa.

Oczywiście cieszą mnie wszystkie pochwały, ale zobaczymy, czy po meczu z Hiszpanią piłkarze dalej pozwolą mi być dobrym trenerem, czy może już nim nie będę - skwitował w swoim stylu Regrarui, pod którego wodzą Maroko jeszcze nie przegrało, a we wszystkich sześciu występach straciło tylko jednego gola.

Wtorkowe spotkanie będzie miało szczególne znaczenie dla Hakimiego, który urodził się w Hiszpanii, futbolowego abecadła uczył się w Realu Madryt, ale jego talent rozkwitł w Borussii Dortmund.

Nasz zespół to coś więcej niż zespół, my jesteśmy jak rodzina. Nasze pokolenie przyjechało do Kataru, by tworzyć historię - podkreślił jeden z zawodników, który wnosi do kadry "europejski gen".

Najbardziej oblegany przed dziennikarzy, ze względu m.in. na znajomość języka hiszpańskiego, przed wtorkowym meczem podkreślił, że nigdy nie miał wątpliwości, w której reprezentacji zagra.

Miałem kontakt z federacją hiszpańską, ale nigdy nie miałem dylematu. Jestem "produktem" kultury marokańskiej, moja mama zawsze gotowała po arabsku, jestem praktykującym muzułmaninem - tłumaczył.

Maroko już cztery lata temu w Rosji było blisko pokonania Hiszpanii, a zespół z Półwyspu Iberyjskiego gola na 2:2 zdobył już w doliczonym czasie gry.

Tegoroczny turniej "La Roja" zaczęła z bardzo wysokiego pułapu, wygrywając na inaugurację z Kostaryką 7:0. Później był remis z Niemcami 1:1 i wreszcie porażka z Japonią 1:2, która - według niektórych - miała być efektem kalkulacji, że lepiej trafić na "nieobliczalne Maroko" niż "niewygodną Chorwację", jak to określiły media w Hiszpanii.

Trener Luis Enrique jednak inaczej widział tę sytuację.

Wcale nie jestem szczęśliwy po fazie grupowej. Zakwalifikowaliśmy się do 1/8 finału, gramy dalej, ale porażka z Japonią mnie zasmuciła. W ciągu pięciu minut Japonia strzeliła dwa gole, a my nie potrafiliśmy zareagować, byliśmy zdemontowani - ocenił.

Hiszpania z Maroko zagrają o godz. 16, a cztery godziny później drugą fazę mistrzostw w Katarze zakończy pojedynek starych i dobrych znajomych - Portugalii ze Szwajcarią.

To w powszechnej opinii najbardziej wyrównana para tego etapu. Obie drużyny dobrze zaprezentowały się w fazie grupowej, choć nie udało się im uniknąć porażki. Pewni już awansu Portugalczycy po golu straconym w doliczonym czasie gry ulegli Korei Płd. 1:2, a Helweci musieli uznać wyższość Brazylii (0:1), ale w swoim grupowym "finale" pokonali Serbów 3:2.

Będzie to już trzecia konfrontacja tych drużyn w tym roku, bo wcześniej dwukrotnie rywalizowały w Lidze Narodów. Oba mecze wygrali ich gospodarze - w Lizbonie było 4:0, a w Genewie 1:0. Atut własnego boiska był decydujący również w obu spotkaniach w eliminacjach MŚ 2018 - oba mecze zakończyły się wynikiem 2:0. Podobnie było w innych rozgrywkach - w półfinale pierwszej edycji LN latem 2019 Portugalia w Porto wygrała 3:1, a w fazie grupowej Euro 2008 w Bazylei to Szwajcarzy zwyciężyli 2:0.

Helweci mogą liczyć przede wszystkim na Xherdana Shaqiriego. Mierzący 169 cm piłkarz nie opuścił żadnego wielkiego turnieju od 2014 roku, a w trzech kolejnych mundialach zdobył co najmniej jednego gola.

Choć występuje na co dzień w Chicago Fire w lidze MLS, to reprezentacja zawsze może liczyć na jego asysty i bramki. "Bez dwóch zdań jest bardzo ważny dla drużyny" - przyznał młodszy kolega z ataku Breel Embolo.

Shaqiri w szwajcarskiej kadrze ma status podobny, jak Cristiano Ronaldo w portugalskiej. 37-latek w 194 występach w narodowych barwach uzyskał 118 goli, trafił też w Katarze, ale jest teraz krytykowany mocniej i częściej niż kiedykolwiek.

"Traci status nietykalnego" – napisała o nim gazeta "A Bola" o jedynym piłkarzu, który zdobył bramki w pięciu mundialach. Ma ich osiem i jednego brakuje mu, by dorównać legendarnemu Eusebio. Żadnego jednak nie strzelił w fazie pucharowej, ale we wtorek będzie miał kolejną okazję.

To może próżne, ale nie śledzę tego, jakich rekordów mi jeszcze brakuje. Wiem, że brakuje mi mistrzostwa świata i to byłoby coś magicznego, gdyby się udało. Ale to nie tak, że to jakaś obsesja, bo wygrałem w życiu więcej niż mogłem się spodziewać - zaznaczył Ronaldo.

Zwycięzcy wtorkowych meczów w sobotę zagrają między sobą o półfinał.