Doniesienie do prokuratury złożyła uczestniczka zawodów, olimpijka, Jagna Marczułajtis-Walczak.
Postępowanie dotyczy zarzutu przyjęcia korzyści majątkowej w zamian za nieuczciwe zachowanie mogące mieć wpływ na wynik zawodów sportowych. Pierwotnie prokuratura umorzyła śledztwo, ponieważ nie dopatrzono się, kto mógł przyjąć korzyść majątkową. Prokuratura potwierdziła natomiast fakt manipulacji wynikami, jednak nie jest to czyn ścigany z urzędu.
"W związku z tym nie przesłuchano szeregu istotnych świadków, osób, które miały najbliższy związek z wypaczeniem wyników przez przekazanie fałszywego komunikatu dotyczącego tego, kto wygrał zawody. Moim zdaniem to było rażąco niekompletne postępowanie dowodowe, ponieważ nie można przyjąć, że nie było korzyści majątkowych, a w zawodach sportowych zawsze są jakieś korzyści majątkowe, to jest wpisane w rywalizację sportową" - powiedział po ogłoszeniu decyzji sądu pełnomocnik Jagny Marczułajtis-Walczak, Andrzej Przewrocki.
Zdaniem pełnomocnika, prokuratura przesłuchała jedynie kilka osób, natomiast nie przesłuchano najbardziej istotnych świadków m.in. sędziego startu.
W sprawie zawodów snowboardowych w Jurgowie toczą się również odrębne postępowania.
Przed Sądem Okręgowym w Nowym Sączu trwa proces cywilny w sprawie naruszenia dóbr osobistych, jaki trenerowi kadry snowboardowej Pawłowi Dawidkowi wytoczyli zawodniczka i jej mąż. Gdy Marczułajtis-Walczak upadła pod koniec trasy, usłyszała od Dawidka obraźliwe słowa.
Ponadto snowboardzistka złożyła prywatny akt oskarżenia przeciwko trenerowi do wydziału karnego Sądu Rejonowego w Zakopanem. Na rozprawie 13 maja nie doszło do pojednania między stronami i proces w tej sprawie będzie się toczył.
Marczułajtis-Walczak i jej mąż domagają się od Dawidka opublikowania w prasie przeprosin za znieważenie. Ponadto chcą zasądzenia na rzecz zawodniczki 20 tys. zł, na rzecz Walczaka - 10 tys. zł oraz na rzecz Polskiego Towarzystwa Walki z Mukowiscydozą w Rabce-Zdroju - 20 tys. zł.
Z kolei pozew przeciwko Marczułajtis-Walczak i jej mężowi o naruszenie dóbr osobistych złożył do krakowskiego sądu Polski Związek Snowboardu i jego prezes Marek Król. W pozwie powołują się na medialne wypowiedzi zawodniczki i jej męża, w których sugerowali możliwość fałszowania wyników podczas zawodów na korzyść córki prezesa, nieprawidłowości w sędziowaniu (trójkę dzieci członka zarządu związku), niewłaściwe zabezpieczenie trasy.
Związek domaga się od olimpijki i jej męża przeprosin oraz zapłaty zadośćuczynienia: za obrazę związku 165 tys. zł i 35 tys. zł na Fundację Anny Dymnej "Mimo Wszystko"; za obrazę prezesa Króla 40 tys. zł oraz 10 tys. zł od Marczułajtis-Walczak na Fundację "Mimo wszystko". Łącznie żądania zadośćuczynienia wynoszą 250 tys. zł.