Małysz wierzy w Wąska

Biało-czerwoni w żadnej konkurencji nie są wymieniani w gronie faworytów do medali. Jeśli, w Trondheim zdobędziemy choć jeden krążek, to stanie się cud. Wszystko się może wydarzyć, choć patrząc przez pryzmat całego sezonu, spodziewam się, że ciężko będzie go wywalczyć. Zapewniam jednak, że nie składamy broni. Mamy Pawła Wąska, który cały czas jest blisko czołówki. Pozostali zawodnicy nie byli na zawodach Pucharu Świata w Japonii, specjalnie przygotowywali się na konkursy w Trondheim. Trzeba wierzyć, ale jest ryzyko, że możemy z Norwegii wrócić bez medalu - mówi z w wywiadzie dla "Rzeczpospolitej" Małysz.

Reklama

Adam Małysz na uwagę "Rzeczpospolitej", że zna to z własnej kariery, odpowiada: No właśnie, przed zawodami w Predazzo sam miałem kryzys formy, a zdobyłem tam dwa złota. Na całą sytuację patrzę bardziej z perspektywy zawodnika niż prezesa i wolę mówić o sukcesach, kiedy już się pojawią, a nie rozdawać medale przed wydarzeniem. Wiem, jak ciężko jest zdobyć medal na wielkiej imprezie, ale te niespodziewane też najlepiej smakują.

Plan dotyczący Wąska nie wyszedł w 100 procent

Małysz pytany, dlaczego Paweł Wąsek jako jedyny poleciał do Japonii, wskazuje, że długo nie było wiadomo, czy się tam wybierze. Spodziewaliśmy się, że czołówka może nie polecieć na konkursy w Azji i Paweł mógłby wskoczyć do czołowej dziesiątki PŚ, ale plan nie wyszedł w 100 proc. Wyprawa do Japonii nie była pomysłem tylko trenera Thomasa Thurnbichlera, ale też Pawła. Zawodnik sam tego chciał i zadeklarował, że prosto z USA pojedzie do Sapporo - mówi.

PZN na razie nie szuka nowego dyrektora

Na pytanie "Rzeczpospolitej", czy PZN będzie szukać nowego dyrektora sportowego po rozstaniu z Aleksandrem Stoecklem, odpowiedział: Na razie nie szukamy. Do końca sezonu dotrwamy w takiej strukturze, jaka jest teraz, i wtedy się spokojnie zastanowimy, co zrobić.