Rywalizacja w Raleigh była bardzo zacięta. Dwa dni wcześniej "Pantery" także po dogrywce pokonały gospodarzy 3:2. Wówczas pod koniec doliczonego czasu do bramki Hurricanes trafił Matthew Tkachuk, który i w sobotę zdobył rozstrzygającego gola, z tym, że już na początku dogrywki.
Bohaterem meczu został jednak uznany bramkarz drużyny z Florydy Siergiej Bobrowski, który obronił aż 37 z 38 strzałów hokeistów Hurricanes.
Już w drugiej minucie spotkania Jalen Chatfield dał prowadzenie gospodarzom. W drugiej tercji wyrównał Fin Aleksandr Barkov, który znalazł się w sytuacji sam na sam ze strzegącym bramki Hurricanes swoim rodakiem Anttim Raantą i podając sobie krążek miedzy łyżwami uderzeniem z bekhendu zdobył gola.
„Całe życie ćwiczyłem tę sztuczkę i miałem ją gdzieś w podświadomości. Tutaj musiałem podjąć decyzję w ułamku sekundy i nagle przyszło mi do głowy, żeby tego spróbować" - mówił po meczu Barkov.
Hurricanes mieli dużą przewagę w strzałach na bramkę 38:26, ale to Panters cieszyli się z wygranej, gdy w 111. sekundzie dogrywki wykorzystali grę w przewadze i Tkachuk trafił do siatki.
„Myślę, że byliśmy lepsi, po prostu nie zdobyliśmy bramki” – lapidarnie stwierdził trener Hurricanes Rod Brind'Amour. "Już wiele razy w ciągu tego sezonu dostaliśmy w zęby i zawsze jakoś cało z tego wychodziliśmy. Jestem pewien, że uda się to i tym razem" - dodał.
Zadanie przed jego hokeistami jest jednak wyjątkowo trudne, bowiem, by powrócić do hali w Raleigh muszą wygrać we wtorek i czwartek w Sunrise.