"Nie wiem, co się dzieje. Jestem bardzo szczęśliwa. Cieszę się, że wreszcie moja rodzina tu jest ze mną" - takie były pierwsze słowa Świątek po wygranym finale paryskiej imprezy.
Ojciec Tomasz i starsza siostra Agata dotarli do Francji na decydujący mecz i obejrzeli go z boksu zawodniczki z Raszyna.
Zajmująca 54. miejsca w rankingu WTA Świątek w finale pokonała rozstawioną z numerem czwartym Amerykankę Sofię Kenin 6:4, 6:1. Została tym samym pierwszą osobą z Polski, która wywalczyła tytuł wielkoszlemowy w singlu.
"Starałam się dziś grać przede wszystkim agresywnie. Tak jak w pierwszej rundzie. Jednak bardzo się stresowałam, stąd w pewnym momencie było ciężko, ale udało mi się wrócić do dobrej gry" - podsumowała.
Świątek żartobliwie przeprosiła, mówiąc, że nie ma zbyt dużej praktyki w przemówieniach po triumfie w turnieju.
"Mój poprzedni wygrałam chyba ze trzy lata temu i nie za bardzo wiem, co powiedzieć" - zaznaczyła z uśmiechem.
Potem jednak nie miała problemu ze znalezieniem słów. Podziękowała wszystkim osobom, które przyczyniły się do tego, że paryska impreza - mimo pandemii koronawirusa - odbyła się w tym sezonie.
"To szaleństwo. Co roku oglądałam, jak Rafa Nadal podnosił tu trofeum, a teraz sama to robię" - podkreśliła zawodniczka z Raszyna, która od dawna wymienia słynnego Hiszpana jako swojego ulubionego tenisistę.
Podziękowała też swojemu sztabowi szkoleniowemu oraz ojcu, byłemu wioślarzowi za to, że nauczył ją, jak być profesjonalnym sportowcem.
Przypomniała również, że jest kolejną w ostatnich latach młodą zawodniczką, która zdobyła wielkoszlemowy tytuł, pokonując wyżej notowaną rywalkę.