Trudniej jest znieść taką minimalną porażkę, czy lanie 1:6, 1:6?

Oczywiście, że trudniej jest znieść taką porażkę jak z Kerber. Cały czas zdaję sobie sprawę, że ten mecz był na wyciągnięcie ręki.

Miała pani dwie piłki meczowe...

To była jedna dodatkowa piłka, którą trzeba było wygrać. Dopóki się tego nie zrobi, to nie ma zwycięstwa. Andżelika popełniała mało błędów, nie dostawałam nic za darmo, wszystko musiałam wypracować. Czuję niedosyt, bo byłam w stanie ją ograć. Mam nadzieję, że z tego meczu wyjdę silniejsza i on w przyszłości zaprocentuje.

Reklama

Spotkanie trwało blisko dwie i pół godziny. Fizycznie dało się we znaki?

Niestety tak, zaczęły mnie łapać skurcze. Było bardzo ciężko w tych długich wymianach.

Niewykorzystane piłki meczowe były kluczowym momentem meczu?

Nie, moim zdaniem kluczowa była sytuacja w piątym gemie trzeciego seta. Miałam break pointa na 4:1, Andżelika nie trafiła w kort, ale sędzia nie zareagował. Mogłam oczywiście sama przerwać wymianę, ale nie byłam w tym momencie przekonana. Od tego są sędziowie, ale w tym momencie mnie zawiedli. Wszystko mogło się potoczyć inaczej, gdybym prowadziła 4:1, a nie 3:2, gdy wszystko wciąż jest na styku. Już do końca nie byłam w stanie wyrzucić tej sytuacji z głowy. To bardzo boli. Nie zmienia to jednak faktu, że miałam szansę, aby wygrać, ale po prostu jej nie wykorzystałam.

Grała pani agresywnie, odważnie, ale wiele nawet trudnych piłek Kerber odbijała...

Ona słynie z tego, że świetnie się broni. Pod koniec drugiego seta już trochę siadła moja siła uderzenia, przestałam posyłać tak szybkie piłki. Zaczęły się długie wymiany, które ona lubi najbardziej. Bardzo ciężko gra się ze ścianą.

W niedzielę niespodziankę sprawiła Magda Linette, która wyeliminowała rozstawioną z numerem szóstym Tunezyjkę Ons Jabeur. Czy jej sukces dodawał skrzydeł?

Oczywiście, że tak. Tym bardziej, że niedawno pokonałam Magdę (w ćwierćfinale challengera we francuskim Saint Malo - przyp. red.). Widziałam też wyniki innych dziewczyn tutaj, z którymi grywałam na turniejach. Awans do drugiej rundy wydawał się namacalny, wierzyłam, że mogę wygrać z Kerber i z takim przekonaniem wyszłam na kort.

Reklama

Po dwóch edycjach w cieniu pandemii, znów w Paryżu jest atmosfera tenisowego święta...

Wszystko wróciło do normy, był komplet kibiców. Myślę, że to też niosło Andżelikę, bo miała głośny doping, a w pewnych sytuacjach, gdy gra się już resztką sił, to bardzo pomaga.

Odpadły już cztery zawodniczki z Top 10. Stolica Francji wydaje się sprzyjać tenisistkom z drugiego rzędu...

Tutaj jest specyficzna nawierzchnią, z którą część zawodniczek sobie nie radzi. Przez większość roku gramy na twardych kortach. W Paryżu większe znaczenie ma technika. Nowe piłki, którymi się tu gra od dwóch lat, też robią swoje.

Faworytką jest Iga Świątek, która dominuje w ostatnich miesiącach. Ktoś ją tutaj zatrzyma?

Mam nadzieję, że nie.

Rozmawiał: Wojciech Kruk-Pielesiak.