Po sobotniej wygranej z Danką Kovinic z Czarnogóry 6:3, 7:5 Świątek przyznała, że łatwiej się gra, gdy nie ma się nic do stracenia niż jako faworytka. Polka jako liderka światowego rankingu tenisistek jest najwyżej rozstawiona, a w dodatku na każdym kroku wspomina się jej trwającą już 31 spotkań serię zwycięstw.

Reklama

Bez wątpienia lepiej mi się gra, kiedy nie mam nic do stracenia. Myślę, że każdy zawodnik tak ma. Na serii absolutnie się nie skupiam. Co więcej, w tym sezonie zdobyłam już tyle punktów do rankingu, że staram się myśleć, że nie mam nic do stracenia - przyznała.

Z Kovinic Świątek mierzyła się po raz pierwszy. Tradycyjnie spotkanie zaczęła bardzo dobrze. Już w drugim, trwającym kilkanaście minut gemie przełamała rywalkę, a po chwili prowadziła 3:0.

Nie ma dla mnie większego znaczenia, czy z rywalką już wcześniej grałam. Jak jestem bardzo ciekawa czyjejś gry, to czasem sama robię jakiś większy research, w internecie można znaleźć mecze każdego. Przede wszystkim mam jednak zaufanie do trenera. Dotychczas wszystkie taktyki i informacje, które mi przekazywał przed meczami, powodowały, że czułam się bezpiecznie i umiałam sobie poradzić - podkreśliła.

Ostatecznie jednak Polka nie dominowała jednak tak bardzo, jak we wcześniejszych spotkaniach, a to m.in. z powodu większej liczby niewymuszonych błędów. W pierwszej rundzie w meczu z Ukrainką Łesią Curenko popełniła ich 13, w starciu z Amerykanką Alison Riske - 15, a w sobotę - 23.

Mam wrażenie, że popełniłam trochę błędów, które wcześniej się nie zdarzały, ale były też efektem tego, że Danka grała agresywnie. Nie do wszystkich piłek ustawiałam się tak, jak należy - oceniła.

Słabszy okres gry Świątek nastąpił w połowie drugiego seta. Prowadziła już 4:1, ale momentami bardzo dobrze serwująca Kovinic wygrała cztery kolejne gemy. Niepokoju Polka jednak nie poczuła.

Tak naprawdę to w tej sytuacji jedynie przełamania zostały wyrównane i karta była czysta. Teraz, gdy gram czuję, że mam więcej opcji niż kiedyś. Do tego dochodzi doświadczenie, umiejętność dobierania odpowiednich zagrań w danej sytuacji. Pozostało się zresetować i zrobić swoje - podkreśliła.

I rzeczywiście zrobiła. Świątek zdecydowała się założyć koszulkę z długim rękawem, podkręciła tempo i zamknęła spotkanie. W ostatnim gemie zanotowała jedynego w meczu asa serwisowego.

Reklama

Było zimno, ale przyznaję też, że widywałam zawodników, którzy zmieniali ubiór i zaczynali grać lepiej - wyjaśniła.

Polka jest triumfatorką French Open z 2020 roku. W obecnym sezonie wygrała już pięć turniejów - w Dausze, Indian Wells, Miami, Stuttgarcie oraz Rzymie.

Jej kolejną rywalką będzie Qinwen Zheng, z którą również nie miała do tej pory okazji grać. 19-letnia Chinka prowadziła z Alize Cornet 6:0, 3:0 i Francuzka skreczowała.

Nie oglądam wiele tenisa, ale wiem, co mówią o niej inni zawodnicy. Jest bardzo utalentowana, gra dobrze i nawet jeśli z nią wygrywali, to nie przychodziło im to łatwo - powiedziała Świątek.

Spotkanie 1/8 finału rozegra w poniedziałek.

Z Paryża - Wojciech Kruk-Pielesiak (PAP)