W poniedziałek 40-letnia Williams, która w czerwcu wróciła do gry po prawie rocznej przerwie, odniosła pierwsze od 14 miesięcy zwycięstwo w singlu. We wtorek ogłosiła, że "odliczanie się zaczęło" i zbliża się moment, kiedy zejdzie ze sportowej sceny.

Nic dziwnego, że spotkanie z młodszą mistrzynią olimpijską z Tokio miało wyjątkowy charakter zarówno dla obu zawodniczek, jak i publiczności.

Reklama

Już wchodzącą na kort najbardziej utytułowaną tenisistkę w historii, która obecnie nie jest klasyfikowana na liście światowej, a miejsce w głównej drabince w Toronto otrzymała dzięki tzw. zamrożonemu rankingowi, powitała owacja na stojąco. Williams nie zareagowała, wydawała się skupiona na przygotowaniach do gry, wypiła łyk wody i zaczęła rozgrzewkę. Na trybunach można było dostrzec plakaty i transparenty, na których najczęściej widniały napisy "królowa", "kochamy cię", "dziękuję".

W czasie gry kilkakrotnie pojawiła się u niej zaciśnięta pięść, kilka razy dodała sobie animuszu okrzykami, ale w pojedynku z 15 lat młodszą i wysoko notowaną rywalką nie miała zbyt dużo do powiedzenia. A później pojawiły się emocje.

Reklama

"Ależ emocje... Oczywiście chciałabym, żeby wynik był inny, ale Belinda mi nie pozwoliła. To były jednak całkiem interesujące 24 godziny... Nie cierpię pożegnań, zatem... żegnaj Toronto!" - powiedziała wyraźnie wzruszona, która opuszczała arenę ze łzami w oczach i machając publiczności bukietem kwiatów.

W przyszłym tygodniu ma zagrać w imprezie WTA również rangi 1000 w Cincinnati, a później w US Open w Nowym Jorku i to będzie prawdopodobnie jej ostatni występ w karierze. Na Flushing Meadows zdobyła sześć z rekordowych 23 tytułów wielkoszlemowych w singlu. Pierwszy - w 1999 roku, a ostatni w 2014. Po siedem razy triumfowała w Wimbledonie i Australian Open, a kolekcję uzupełniają trzy wygrane w paryskim French Open.

Emocji nie kryła też Bencic.

"Czy to się komuś podoba, czy nie, to wokół Sereny panuje wyjątkowa aura, która onieśmiela. Grać z nią to zawsze wielki honor, a dziś w ogóle sytuacja była wyjątkowa. To było coś więcej niż tenis. Czułam się dziwnie, choć sportowo, muszę przyznać, było dość łatwo" - powiedziała Szwajcarka, która jest 12. rakietą świata.

Reklama

"Na pewno będzie jej brakować w tourze, ale myślę, że gdy odejdzie, to ludzie bardzo docenią to, co osiągnęła" - zaznaczyła.

Bencic nie miała wątpliwości, że w środę kibice nie byli po jej stronie.

"Ale nie mam żalu, rozumiem. A co się będzie działo podczas US Open...?! Życzę powodzenia każdemu, kto trafi na Serenę" - dodała z uśmiechem.

Wcześniej o Williams pytana była również Iga Świątek i określiła ją mianem "legendy".

"Coś niewiarygodnego, gdy spojrzy się na jej dziedzictwo, osiągnięcia, choćby w liczbach, na to, co osiągnęła na korcie i poza nim. Supergwiazda, ale też bizneswoman i matka, która już po urodzeniu dziecka zdołała zagrać w czterech finałach Wielkiego Szlema. Nie sądzę, żeby ktokolwiek był w stanie powtórzyć te sukcesy" - powiedziała Polka, która w środę awansowała do 1/8 finału.

W czwartek prowadząca w światowym rankingu 21-letnia raszynianka zagra o ćwierćfinał z Brazylijką Beatriz Haddad Maią. Ich spotkanie powinno się rozpocząć ok. godz. 21 czasu polskiego.