Pojedynek Majchrzaka trwał 154 minuty. Zaczął się w południe czasu lokalnego i jak co roku o tej porze powietrze na Flushing Meadows było gorące i wilgotne, dlatego zawodnicy często sięgali po ręczniki lub zmieniali koszulki czy obuwie. Bardziej męczył się Polak, bo od początku rywal zmusił go do sporego wysiłku.

Reklama

Kamil zaczął bardzo wolno. Jego przeciwnik natomiast wyszedł na kort z agresją, a na dodatek jego uderzenia dotykały linii. Ciężko było Kamilowi znaleźć rytm. Nie wstrzelił się też do końca z serwisem, który jest jego mocną bronią, a dziś tak naprawdę nie robił różnicy - powiedział po spotkaniu nowy trener 26-letniego tenisisty z Piotrkowa Trybunalskiego Marcel du Coudray.

W trzecim secie jeszcze się udało

Pierwszego seta Polak przegrał w ekspresowym tempie 1:6. W drugim objął nawet prowadzenie 3:1, ale Tabilo natychmiast odrobił straty i wygrał 6:4.

Miałem w tym secie szanse. Byłem z przodu, zacząłem grać lepiej, ale w kilku momentach zabrakło punktów serwisem i rywal też kilka punktów wygrał w świetnym stylu - skomentował Majchrzak.

Reklama

W trzeciej partii odwrócił jej losy ze stanu 4:5 i 15:30, później przełamał podanie Chilijczyka, by pozwolić mu wyrównać, ale ostatecznie wygrać tie-breaku. Sam jednak nie był do końca zadowolony ze swojej postawy.

W tym secie niby grałem, niby go wygrałem, ale też długo nie mogłem przełamać przeciwnika i na dodatek oddałem swój serwis w bezsensowny sposób - ocenił.

Majchrzak zna się z Chilijczykiem

Czwarty set to powtórka pierwszego. Urodzony w Toronto 25-latek, który do 2016 reprezentował... Kanadę, błyskawicznie objął prowadzenie 3:0 i nie oddał go do końca.

Szkoda tego czwartego seta, bo po pierwsze za szybko uciekł mi jego gem serwisowy, a po drugie sam oddałem swoje podanie, gdzie każdy punkt mógł być zapisany na moje konto. Niestety, rywal bardzo dobrze bronił wszystkie piłki sytuacyjne i znów złapał pewność siebie. Swoją dominację poparł wygranym gemem serwisowym i było trudno wrócić do meczu - analizował Majchrzak.

Po spotkaniu tłumaczył, że zna się z Chilijczykiem i wiedział o nim sporo. Miał także plan taktyczny na mecz i próbował go wdrażać w życie, ale był przy tym bardzo nieskuteczny.

Reklama

Wiedziałem, że Alejandro dysponuje dobrym serwisem. Dziś robił to naprawdę dobrze, chyba nawet lepiej niż się spodziewałem. Bardzo sobie ustawił grę pod serwis. Grał bardzo mądrze. Jeśli natomiast chodzi o mnie, to musiałem dziś próbować skrótów i trochę grać wbrew sobie. Szukałem innych rozwiązań niż te, w których czuję się najmocniej. A jeśli coś mi wychodziło, to on jakimiś fantastycznymi zagraniami się bronił. Mogę mu jedynie pogratulować świetnej gry - nadmienił.

Pierwsza porażka pod wodza nowego trenera

Polak doznał porażki w pierwszym oficjalnym meczu pod wodzą nowego szkoleniowca. Z Marcelem du Coudrayem zna się już od jakiegoś czasu, bo pracowali razem przy Pucharze Davisa. To on także towarzyszył zawodnikowi w Kozerkach oraz w Winston-Salem.

Mieliśmy czas, aby się sobie przyjrzeć i kiedy obaj poczuliśmy się komfortowo z tą decyzją, postanowiliśmy ogłosić to oficjalnie przed US Open. To nie było nic nagłego czy szokującego - przyznał pochodzący z RPA, ale pracujący w Polsce już od dłuższego czasu du Coudray.

Ze swoim nowym szkoleniowcem Majchrzak wiąże spore nadzieje, ale wie, że potrzeba czasu, aby cokolwiek wymiernie ocenić.

To się okaże na przestrzeni najbliższych tygodni, miesięcy, a może i nawet dłużej. Zwłaszcza, że sam muszę najpierw siebie doprowadzić do porządku. Nie wyleczyłem się jeszcze w stu procentach po kontuzji. Jest jeszcze parę rzeczy, które trochę utrudniają mi grę. Muszę je zaleczyć do końca. Pozostaje mi praca, aby odbudować się i fizycznie, i tenisowo. Czasu przed US Open było zdecydowanie za mało, więc to też się przełożyło na moją dzisiejszą formę. Aby tu rywalizować, trzeba być przygotowanym i wytrenowanym. Mi tego zabrakło - wyznał Polak, który w 2013 w Nowym Jorku triumfował w deblu juniorów.

Du Coudray, który cieszy się, że może pracować z czołowym polskim tenisistą, chwalił go, iż w kilku sytuacjach wracał do gry mimo sporych kłopotów.

Ze względu na jego sytuację zdrowotną nie mogliśmy zrobić wszystkiego, co zamierzaliśmy jeśli chodzi o przygotowania. Wiedzieliśmy, że nie będzie tak dysponowany, jak byśmy tego chcieli. Ale chcemy się skupić na pozytywach, dlatego brawa za charakter i wygranie trzeciego seta. Uważam też, że lepiej prezentował się przy siatce. Bierzemy te dobre rzeczy i będziemy na nich budować resztę sezonu - zaznaczył szkoleniowiec.

Jeśli chodzi o przyszłość du Coudray nie chce wybiegać zbyt daleko. Uważa, że najważniejszą rzeczą w ich współpracy będzie systematyczny progres.

Nie stanę i nie ogłoszę, że wprowadzę Kamila do czołowej "50" czy "20". Każdy chce iść w górę rankingu i być jak najwyżej. My chcemy być lepsi, bo są u Kamila rzeczy, które można poprawić. Nie zdradzę ich oczywiście. Ale mamy pomysł na to, jak chcemy, aby Kamil grał i będziemy pracować, aby wdrożyć ten pomysł w życie. Będziemy też szlifować rzeczy, które są jego atutami, tj, serwis i świetny bekhend. Jeśli to się uda, to może plasować się bardzo wysoko - podsumował były trener m.in. Nikołaja Dawidienki.

Z Nowego Jorku dla PAP - Tomasz Moczerniuk