Przede wszystkim nie zawiedli młodzi. Maciej Rybus grał lepiej niż w pierwszym lepszym meczu Legii, zdobył ładną bramkę, miał też kilka udanych dryblingów. "Trener Smuda wymaga ode mnie czegoś innego niż Jan Urban wymaga w Legii" - zauważył Rybus. "Dalej chcę pokazywać, że zasłużyłem na to powołanie. Już były takie przypadki, że ktoś wyskoczył na szerokie wody i nagle zniknął, ale mam nadzieję, że ze mną tak nie będzie".
Przez Macieja Sadloka nie straciliśmy żadnego gola (a to w porównaniu choćby z innym młodzianem, który był próbowany na pozycji stopera, Piotrem Polczakiem, spore osiągnięcie). 20-letni obrońca Ruchu czuje się w kadrze coraz pewniej, kilka razy pokazał starszym, gdzie mają pobiec, krzyknął co powinni zrobić. "Brakuje mi doświadczenia, ale było dobrze. Oby więcej takich meczów. Dobrze współpracowało mi się z Michałem Żewłakowem, który udanie wprowadził mnie do tej drużyny" - powiedział po meczu Sadlok.
Nie miał się czego wstydzić również Wojciech Szczęsny. Smuda mógł poczuć satysfakcję, że przy powołaniach nie popełnił błędów swoich poprzedników.
Poprawili organizację gry
Jak wyglądał ten mecz z perspektywy selekcjonera, przez pryzmat jego zapowiedzi? Futbolu totalnego raczej nie zobaczyliśmy. Nie ten etap przygotowań, jeszcze nie ci piłkarze. Selekcjoner mówił, że będzie zwracał uwagę, kto na boisku myśli. Na początku piłkarze nie słuchali.
Zaczęło się od niepotrzebnego podania Jakuba Rzeźniczka i niewymuszonego błędu Tomasza Kuszczaka. Na początku to Kanadyjczycy byli groźniejsi.
Goście zamykali Polaków na ich połowie. Z czasem było jednak coraz lepiej. "Poprawiliśmy nieco organizację gry, chociaż oczywiście jeszcze nie wszystko nam się udaje" - stwierdzi Smuda.
Nie było wielu niewymuszonych długich podań, bezsensownych strzałów dystansu. Za to sporo kombinacyjnej gry. Na przykład w 19. minucie, gdy po kilku podaniach piłka trafiła do Rybusa. Ten ładnie ją przyjął i strzelił celnie z woleja. Albo kilkanaście minut później, gdy Sławomir Peszko z Robertem Lewandowskim oszukali Kanadyjczyków i ten ostatni mógł podwyższyć na 2:0. "Najbardziej może cieszyć ten ostatni kwadrans pierwszej połowy. Graliśmy piłką, stwarzaliśmy sytuacje" - zauważył Dariusz Dudka.
czytaj dalej
Specery zakazane
Smuda powiedział, że nie wyobraża sobie, aby piłkarz przez 90 minut tylko chadzał po boisku. I spacerowiczów było o wiele mniej niż w meczu z Rumunią. Lepiej niż w sobotę zagrał na przykład Dudka. "Bo murawa była lepsza. Na Łazienkowskiej jeździłem jak na łyżwach, a ja nie jestem mały i zwinny" - powiedział pomocnik Auxerre.
"Gaz i po stracie press" - wymagał na treningach Smuda. "Gazu" jednak jakby zabrakło. Gra toczyła się w tempie nieco szybszym niż w meczu polskiej ligi, ale do dynamiki Premier League wciąż brakuje jakichś dwóch lat przygotowań i kilkuset treningów. Nie było wielu mocnych podań, za to anemicznych strzałów - dużo (Lewandowski, Rzeźniczak i jeszcze raz Lewandowski...). "Press" może był przez godzinę. A to i tak ze sporymi przerwami. Na szczęście stosunkowo długo utrzymywaliśmy się przy piłce - a to z kolei dzięki temu, że nie chciało się za bardzo biegać Kanadyjczykom. Gdybyśmy grali na przykład z Irlandczykami z północy, Dudka nie miałby czasu, aby się w swoim stylu "rozejrzeć", a po kilku "przyjęciach" Peszki niechybnie zrobiłoby się groźnie pod naszą bramką.
Miała być "szybka piłka, krótkie podania". I rzeczywiście, piłkarze starali się urozmaicać swoją grę w stosunku do tego, co widzieliśmy w meczach z Rumunią, czy Słowacją. Słynne "klepa, klepa, klepa!" Smudy udało się kilka razy zrealizować. W 11. minucie po podaniu Kosowskiego dobrą okazję mógł mieć Obraniak. Mógł, gdybyśmy grali nieco dokładniej.
Takich sytuacji było w tym meczu jeszcze kilkanaście. Niestety, z tej "klepy" rzadko dochodziło do klarownych sytuacji. W zasadzie prawie wcale. W drugiej połowie najgroźniej było po dośrodkowaniach spod linii bramkowej i stałych fragmentach gry (strzały głową Dudki).
Długa droga przed nami
Generalnie nie było źle, ale pamiętajmy z kim graliśmy. Reprezentacja Kanady to drużyna z drugiej pięćdziesiątki w rankingu FIFA, z kraju, w którym do miana sportu narodowego kandydują jakieś trzy dyscypliny i na pewno nie ma wśród nich piłki nożnej. "Z Rumunami było trudniej, oni są przede wszystkim lepsi technicznie, szybsi" - przyznał Rybus.
Mieliśmy wygrać, strzelić w końcu gola. Udało się. Ale fajerwerków nie było. Do "koncertu", o którym marzy Smuda jeszcze bardzo długa, męcząca droga. "Wygląda to tak, jak wygląda, bo trwa przebudowa. Jak wypadliśmy? Zobaczymy przy kolejnych powołaniach" - powiedział Kamil Kosowski.
Niektórzy polscy piłkarze powinni kilka słów swojego selekcjonera wziąć sobie do serca. Smuda powiedział, że kto nie zrozumie jego filozofii, dostanie od niego od razu czerwoną kartkę. Żółtych nie będzie. Jeśli spełni tę obietnicę, to wkrótce trzeba będzie sięgnąć do głębokich rezerw, po piłkarzy z kadry U-23 Stefana Majewskiego. "Boże uchowaj!" - jak mówi Smuda.
Polacy wybiegli na murawę w składzie: 1-Tomasz Kuszczak - 20-Jakub Rzeźniczak, 14-Michał Żewłakow, 2-Maciej Sadlok, 3-Seweryn Gancarczyk - 15-Sławomir Peszko, 5-Dariusz Dudka, 10-Ludovic Obraniak, 11-Kamil Kosowski - 9-Maciej Rybus - 8-Robert Lewandowski
Kanadę reprezentują: 1-Lars Hirschfeld - 3-Mike Klukowski, 7-Paul Stalteri, 5-Kevin McKenna, 4-Dejan Jakovic - 13-Atiba Hutchinson, 8-Marcel de Jong, 6-Julian de Guzman, 14-Jaime Peters - 10-Rob Friend, 9-Tomasz Radzinski