Większości uczestników niedzielnego zjazdu PZPN podoba się futbolowa rzeczywistość taka, jaka jest, co Fakt dogłębnie sprawdził, odpytując każdego z nich.
"Komisja kultury fizycznej i sportu wzywa zarząd PZPN do podania się do dymisji na niedzielnym zjeździe. Nikt już nie wierzy, że obecne władze związku są w stanie zrobić porządek z korupcją w polskim futbolu" - mówiła wczoraj szefowa komisji Elżbieta Jakubiak. Apel poparły wszystkie siły polityczne w polskim parlamencie. Wcześniej dymisji zarządu PZPN domagali się minister sprawiedliwości Zbigniew Ćwiąkalski i minister sportu Mirosław Drzewiecki.
Na wczorajsze posiedzenie komisji został wezwany prezes Michał Listkiewicz, który przyszedł w asyście członków zarządu PZPN Jerzego Engela i Andrzeja Strejlaua. Członkowie sejmowej komisji nie mieli litości dla "Listka" i jasno dali mu do zrozumienia, co sądzą o stanie, do jakiego doprowadził polski futbol.
"Najlepszym wyjściem z sytuacji będzie dobrowolne podanie się do dymisji zarządu PZPN i jak najszybsze zwołanie zjazdu wyborczego, który ustanowiłby nowe władze związku. Nie da się dłużej rządzić polską piłką, kiedy po prostu utraciło się wiarygodność" - tłumaczyła Jakubiak. "Polska nie może być zakładnikiem PZPN. Nie może być też szantażowana zawieszeniem naszej reprezentacji czy odebraniem prawa organizacji Euro 2012" - dodała szefowa komisji kultury fizycznej.
Jednak "Fakt sprawdził", że o szybkich zmianach w kierownictwie PZPN można jedynie pomarzyć. W niedzielę do Warszawy zjedzie około 170 delegatów na związkowy zjazd. Temat obrad? Oczywiście korupcja. Posiadacze mandatów nie mogą z przyczyn prawnych zagłosować nad odwołaniem wszechpanującego obecnie zarządu.
Ale mogą usłyszeć o jego dymisji. Do tego jednak potrzebna byłaby sugestia prezesa Listkiewicza. Czego jednak trudno się spodziewać, bo większość delegatów zmian nie chce. Dobrze im z panującym obecnie zarządem, niektórzy wiernopoddańczo lubią podkreślać zasługi "Listka" i spółki, zwłaszcza w sprawie przyznania Polsce finałów mistrzostw Europy w 2012 roku.
"Kierujmy się przede wszystkim zdrowym rozsądkiem. Za dwa miesiące mamy mistrzostwa Europy, które są obecnie priorytetem. Uważam, że na wybory przyjdzie jeszcze czas" - uważa były selekcjoner Antoni Piechniczek.
"Nie możemy odpowiadać za winy, których się nie dopuściliśmy. Dlatego jestem przeciwnikiem odwoływania zarządu" - wtóruje mu Grzegorz Lato.
Są jednak głosy o wiele bardziej rozsądne. Nawet wśród samych członków zarządu. "Jestem za jak najszybszymi wyborami. Do zarządu muszą wejść nowi ludzie, którzy powinni rozpocząć nowe działanie PZPN" - mówi zasiadający w nim Edward Potok z Łodzi.
"Odwołanie zarządu byłoby najlepszym rozwiązaniem. Wiadomo, jaki jest wizerunek polskiej piłki, a przed nami mistrzostwa Europy w Austrii i Szwajcarii. Potem kolejne organizujemy sami. Trzeba się do nich dobrze przygotować" - dodaje Henryk Kasperczak.
Takich odważnych jest jednak niewielu. Reszta kładzie uszy po sobie i czeka na to, co się zdarzy na sali obrad. Wiele zależeć będzie w niedzielę od panującej na niej atmosfery. A także sobotniego posiedzenia zarządu, na którym ustalone zostanie jego stanowisko w sprawie abolicji dla klubów zamieszanych w aferę korupcyjną.