"Wiemy, że szefowie MLS zamierzają sprowadzić Ronaldinho. To ma być ich następna wielka gwiazda promująca ligę" - oświadczył brat gwiazdora Barcelony Roberto de Assis. Brazylijczyk miałby grać w zespole New York Red Bulls, który ma podpisaną umowę o współpracy z Katalończykami.
Co roku Barca przyjeżdża do Nowego Jorku zwrócić na dyscyplinę uwagę Amerykanów. Podpisuje nowe umowy sponsorskie, zgarnia trochę pieniędzy za transmisje telewizyjne, a przy okazji piłkarze pograją sobie w piłkę ku uciesze hiszpańskojęzycznej publiczności. "Futbol w Ameryce jest dla mnie tajemnicą wyłaniająca się powoli z ciemności" - powiedział Ronaldinho.
Gdy zagrał mecz w Houston, dostał owację na stojąco, a po popisach w New Jersey, przerabiano dla niego piosenki Michaela Jacksona. "MLS z roku na rok jest coraz lepsza, ale wciąż musi się rozwijać" - dodał piłkarz.
Do USA sprowadzono nie Beckhama piłkarza, ale ikonę pop-kultury, która przy okazji, nieźle wykonuje rzuty wolne, co się przydaje do atrakcyjnej analizy telewizyjnej. Anglika kupiono wraz z jego "inwentarzem" (znajomością z Tomem Cruisem, z fantazyjnymi fryzurami, z twarzą Gillette i z perypetiami jego żony Victorii, która kłóci się z Naomi Campbell), aby w zimne jesienne wieczory wypełnić stadiony w Ohio, czy Toronto.
Ronaldinho miałby pójść w ślady Pelego, który w 1975 r. przybył do Nowego Jorku nie po to, aby błyszczeć wśród celebrities, ale aby wynieść ligę amerykańską na zupełnie nowy poziom. Beckham pasuje idealnie na okładkę magazynu "People". Ronaldinho do "Sports Illustrated".
"Tylko Ronaldinho może stworzyć większe zamieszanie w naszym sporcie niż Beckham. Jeśli Brazylijczyk twierdzi, że może być lepszy od Pelego, to musimy go tu mieć" - powiedział Paul Crowder, reżyser filmu o zespole New York Cosmos, w którym grał Pele. Sam Ronaldinho może zacytować swojego kolegę z zespołu, Samuela Eto'o: "Być może jestem paskudniejszy od Beckhama, ale w piłkę gram lepiej od niego".
Cena za umiejętności Brazylijczyka jest ogromna. Klauzula odstępnego zapisana w jego kontrakcie z Barceloną wynosi 134 mln euro. Do tego trzeba się liczyć z zagwarantowaniem ogromnych pieniędzy dla samego gwiazdora. O wiele większych niż dla Beckhama (Anglik zarobi 250 mln dol. w pięć lat). Jednak ten kto ściągnie Ronaldinho, może się liczyć z zyskami w dłuższej perspektywie.
Jak wyliczyli Francesc Pujol z Uniwerystetu w Nawarze i Pedro Garciadel z Uniwersytetu Katalońskiego, Real Madryt zarabia na Beckhamie 30-50 mln euro rocznie. Ronaldinho na ogromnym rynku w USA będzie generować dwa razy większe zyski. To, że ściągniecie gwiazdy może się opłacić okazało się już w przypadku Beckhama.
Na wieść o jego przybyciu sprzedaż biletów na inauguracyjny mecz Los Angeles Galaxy z Houston Dynamos skoczyła o 200 proc. Co istotne, Anglik nie będzie mógł w tym meczu zagrać. "David nie przyjeżdża, by ratować amerykańską piłkę nożną. On ma ją rozwinąć" - stwierdził Tim Leiwke, jeden z właścicieli Galaxy. "W soccera gra 20 mln dzieciaków. Zarabiamy 24 mln dolarów rocznie na transmisjach w telewizji. Te liczby wzrosły by kilkakrotnie, gdybyśmy mieli Ronaldinho" - maży się Leiwkemu.
Czy spełni się marzenie prezesa Los Angeles Galaxy, Alexa Lalasa i dzięki Beckhamowi, a może i Ronaldinho na słowo "soccer" przeciętny Amerykanin nie będzie reagować ignoracją i politowaniem? Lalas, fan muzyki grunge i zagorzały wróg fryzjerów, to ten sam facet, który powiedział, że piłkarz może skupiać na sobie uwagę tym jak wygląda i tym co mówi, ale jeśli na boisku nie będzie się wyróżniał grą, stanie się klaunem. Gdy jako reprezentant USA, tuż przed mundialem w 1994 r., leciał samolotem przez kraj zapytała go współpasażerka: "Czym się pan zajmuje?". "Gram w soccera" - odpowiedział z dumą. "Aha, to miłe. Ale czym się pan zajmuje na co dzień?"