Al Jazeera to medialny gigant, który kupuje prawa do pokazywania w świecie arabskim największych imprez sportowych. Redakcja przypomina stację kosmiczną, z resztą mieści się niedaleko kompanii aeronautycznej EADS. Setki monitorów, gigantyczne komputery przetwarzające ogromne ilości danych i najnowsze stacje graficzne wypełniają tysiące metrów kwadratowych. Stacja ma najdroższy i najnowocześniejszy system obrazowania meczów piłkarskich.

Kupiony przez Katarczyków "Piero" to przełom porównywalny ze skokiem technologicznym w kinematografii dokonanym dzięki "Matrixowi". Tak jak w obrazie braci Wachowski, piłkarzy można obracać, jakby kamera kręciła się wokół nich. Realizator potrafi przenieść drużynę, lub jedną tylko formację (np. obronę) na wirtualną murawę. Programem tym dysponuje niewiele stacji na świecie.

Po co im to? Katarski kanał sportowy jest już największym nadawcą na Bliskim Wschodzie i w Afryce. Kupił prawa do Grand Prix Formuły 1 w Bahrainie, pokazuje ligę włoską, angielską, hiszpańską, portugalską. Wydaje także miliony dolarów na reklamę.

Każdy, kto oglądał mistrzostwa świata w piłce ręcznej w Niemczech widział bannery Al Jazeery. Nawet zawodnicy mieli na koszulkach arabską reklamę. Bo Al Jazeera Sport to produkt globalny. Biura redakcji są już na każdym kontynencie. Jeśli, któreś z państw arabskich wygra walkę o igrzyska to pokaże je Al Jazeera. Ostatnie Asian Games od strony telewizyjnej wyprodukowała dla widzów na całym świecie właśnie ta stacja. Specjaliści z branży elektronicznej oniemieli ze zdumienia obserwując przekaz islamskiego giganta medialnego. Program z igrzysk nadawany był także po angielsku.

Główna siedziba części sportowej została ulokowana nie w budynkach stacji w Doha, ale na przedmieściach stolicy w tzw. parku naukowo-technologicznym. To supernowoczesne miasteczko, w którym siedziby mają laboratoria zajmujące się nowymi technologiami, uniwersytety, firmy badawcze. Całość ma być inkubatorem technologii przyszłości, a rząd Kataru zwolnił z podatku wszystkie przedsięwzięcia związane z wdrażaniem ultranowoczesnych projektów.

Al Jazeera Sport ma więc dostęp do wszystkich osiągnięć medialnego przemysłu. I czerpie z niego garściami. To cudowne dziecko katarskich biznesmenów, którzy chcą zmienić obraz całego koncernu. Były sekretarz obrony USA Donald Rumsfeld nazwał ją „telewizją terrorystów”. Ale sport jest wolny od polityki. I przynosi zyski. Al Jazeera sport nie ma kłopotów z pozyskaniem reklamodawców. Arabscy szejkowie lubią otaczać się sportowcami, skupują zawodników z całego świata jak wielbłądy. 2 lata temu Bartosz Kizierowski odmówił przyjęcia obywatelstwa Kataru w zamian za reprezentowanie tego kraju przez 3 lata i 600 tys. euro. Na aukcjach charytatywnych w Doha pamiątki sportowe osiągają zawrotne ceny (700 tys. za koszulki drużyn grających na ostatnim mundialu, czy 1,5 mln dol. za 2 bilety dla VIP na dowolne zawody GP F1). Stacja nie żyje jednak wyłącznie z reklam. Zdaniem Forbesa znacznie więcej zysków przynosi im sprzedaż programów, które kupują stacje na całym świecie.

W zeszłym roku kolarze z Bahrainu chwalili się, e w peletonie nie są już nazywani Al Jazeera, bo doceniono ich umiejętności i profesjonalizm. Niedługo będą wznosić modły o to, by Al Jazeera się nimi zainteresowała...

Al Jazeera została uruchomiona w 1996 r. dzięki 150 mln dol. przez emira Kataru. Hamad ibn Chalifa as-Sani, przejął wówczas całą ekipę wyszkoloną przez BBC. Brytyjska stacja próbowała sprzedać swoją wizję świata Arabom. Ci jednak nie kupili jej, a na domiar złego BBC kupiła przekaźnik na saudyjskiej satelicie. Sygnał szybko więc im wyłączono. Kanał sportowy jest kolejnym dzieckiem stacji. Nadawanie rozpoczęto w 2003 r. Szybko wzbogaciła się o prawa do mistrzostw Europy w piłce nożnej w 2004 r. i igrzyska w Atenach. Obecnie Al Jazeera Sports to 3 kanały. W kolejnych latach powstały: Al Jazeera Mobasher (2005), Al Jazeera Children's Channel (2005), Al Jazeera English (2006), Al Jazeera Documentary Channel (2007).













Reklama