"Nikt mi nic nie proponował" - oświadczył 47-letni Marek Góralczyk - dziś sekretarz generalny Związku Piłki Ręcznej w Polsce, który wraz z Mirosławem Baumem sędziował wówczas to spotkanie niemieckich drużyn.

Reklama

Góralczyk, podobnie jak tydzień wcześniej Baum, wystąpił w roli świadka obrony. W piątek zeznał, że nie zna Nenada Volarevica, który jak wynika z akt procesu, miał być pośrednikiem pomiędzy arbitrami a oskarżonymi w procesie: byłym dyrektorem klubu THW Kiel Uwe Schwenkerem oraz jego ówczesnym trenerem Zvonimirem Serdarusicem (później prowadził m.in. reprezentację Słowenii), którzy chcieli "kupić" u polskich sędziów zwycięstwo.

Góralczyk dowiedział się o całej sprawie z doniesień niemieckiej prasy w marcu 2009 roku. Zaprzeczył pytaniu sędziego Matthiasa Wardecka, że w wywiadzie dla jednego z polskich mediów wymienił sumę 50 tysięcy euro. "Tego nie powiedziałem" - oświadczył.

W ubiegły piątek także Mirosław Baum zaprzeczył, jakoby miał otrzymać łapówkę za ustawienie wyniku rewanżowego meczu. "Nikt w czasie mojej kariery sędziowskiej nie zaproponował mi pieniędzy, ani osoba prywatna, ani klub" - zeznał 52-letni Baum.

Baum zgodnie z zeznaniami menedżera innej niemieckiej drużyny Rhein-Neckar Loewen Thorstena Storma, miał od Volarevica otrzymać łapówkę. Chorwat, jak wynika z wyciągów bankowych, otrzymał na swoje konto 26 kwietnia 2007 roku 56 400 euro, z których natychmiast podjął 45 tysięcy.

Reklama

Jak wynika z akt sprawy, na dwa dni przed meczem Volarevic poleciał do Warszawy, gdzie miał przekazać pieniądze.

W środę sąd będzie słuchał kolejnego świadka - dyrektora Europejskiego Stowarzyszenia Klubów Piłki Ręcznej Gerda Butzeka.