"Często nie rozumiem niektórych decyzji sędziów. Ten sam skok jeden z nich ocenia na 19, drugi przyznaje 17. A przecież skok na taką wysoką notę musi być bardzo ładny. Na tę niższą taki sobie. A tu takie różnice" - denerwuje się, oglądając konkursy Pucharu Świata Lepistoe.

Reklama

Jego złość na sędziów nie dziwi, bo kilka razy skrzywdzili Adama Małysza. "Jedyna metoda walki z tym to zlikwidowanie not. Należałoby liczyć tylko odległość. Różnice są niewielkie, lecz przy obecnej technice może udałoby się mierzyć nie z dokładnością do pół metra, ale 10 centymetrów? Ja uważam, że to dobra droga" - dodaje fiński szkoleniowiec w rozmowie z "Faktem".

Jego młodszy rodak, pracujący z reprezentacją Norwegii Mika Kojonkoski, ma na ten temat inne zdanie. "Nie podoba mi się ten pomysł. Moim zdaniem w skokach narciarskich ważne jest również to, jak się lata. To widowiskowa dyscyplina. Przed laty, gdy w kwalifikacjach nie przyznawało się not, oglądaliśmy brzydkie skoki. Chłopcy lądowali wtedy w okropny sposób, walcząc o kilka dodatkowych metrów" - mówi, pokazując przy tym pokraczną pozycję Kojonkoski. "To nie spełnia moich oczekiwań wobec skoków. Muszą być też ładne" - przekonuje.

Tak samo myśli austriacki trener Szwajcarów Werner Schuster. "Oczywiście powinno się oceniać sposób, w jaki zawodnik zachowuje się w powietrzu" - mówi "Faktowi".

Są jednak szkoleniowcy, którzy bardzo ucieszyliby się z rezygnacji z not. Jednym z nich jest Wolfgang Hartman. Niemiecki trener Szwedów współpracuje z Janem Boklevem, który wymyślił obowiązujący obecnie styl "V". Sędziowie długo nisko oceniali skoki Szweda, uważając że robi to brzydko.

Reklama

"Z sędziami jest problem. Nie rozumiem, dlaczego tak różnią się w swoich ocenach. Jednemu odległość między stopami przy lądowaniu wystarcza, inny nie uzna tego za telemark. Coraz częściej będziemy protestować, bo to, co się dzieje chwilami zaczyna przypominać sytuację z łyżwiarstwa figurowego. Poza tym niektórzy skoczkowie, niezależnie o tego, co rzeczywiście pokażą na skoczni, dostają takie same noty, bo mają opinię dobrych bądź słabych stylistów" - argumentuje Hartmann.

"To naturalne, wszyscy mamy pewne wyobrażenia dotyczące poszczególnych zawodników. Mniej więcej wiemy, jaki styl prezentuje Adam Małysz, a jaki ktoś inny" - odpowiada Kojonkoski. "Wydaje mi się, że połowa decyzji o przyznaniu bądź odjęciu punktów opiera się na przyzwyczajeniach sędziów. Dlatego to dobrze, że rozmawia się o tych sprawach. Sędziowie muszą być skoncentrowani i obiektywni" - przekonuje.

Fin przypomina też o pojawiającym się od czasu do czasu pomyśle wprowadzenia profesjonalnych sędziów. "Może to by coś poprawiło. Z naszej strony, ludzi zawodowo zajmujących się skokami, to ciekawa propozycja. Ale musimy pamiętać, że w wielu krajach sędziowie są ważnymi osobami zajmującymi się również promocją tego sportu, organizowaniem zawodów, wychowywaniem młodych skoczków. Gdyby zostało tylko kilku arbitrów na poziomie Pucharu Świata, w pozostałych zabijemy motywację do pracy" - przewiduje Kojonkoski.