Verstappen wywalczył pierwszy w karierze tytuł w pełnym dramaturgii niedzielnym wyścigu w Abu Zabi, ostatniej rundzie MŚ. Przez zdecydowaną większość Grand Prix prowadził broniący tytułu Brytyjczyk Lewis Hamilton (Mercedes), ale kilka okrążeń przed metą wypadek miał Kanadyjczyk Nicholas Latifi (Williams) i na torze pojawił się samochód bezpieczeństwa. Po neutralizacji rywalizację wznowiono na ostatnim okrążeniu, na którym Holender zdołał prześcignąć siedmiokrotnego triumfatora cyklu.
Decyzje sędziów wyścigu wywołały protesty w Mercedesie, który najpierw nieskutecznie domagał się unieważnienia wyników w Międzynarodowej Federacji Samochodowej (FIA), a teraz rozważa podjęcie dalszych kroków prawnych.
Verstappen poinformował jednak, że szef Mercedesa Toto Wolff, który w niedzielę po wyścigu szalał z wściekłości, przysłał mu wiadomość z gratulacjami.
Toto napisał, że gratuluje mi całego sezonu i że zasłużyłem na tytuł. To było bardzo miłe. Emocje były ogromne w obu zespołach do ostatniego okrążenia. Jest jak jest, zobaczymy, co będzie dalej - dodał 24-letni Holender.
Dwie kontrowersje
Zastrzeżenia Mercedesa budziły dwie kwestie: po pierwsze, sędziowie najpierw zabronili, a potem umożliwili nadrobienie straconego okrążenia zdublowanym kierowcom, którzy jechali za samochodem bezpieczeństwa między Hamiltonem a Verstappenem. Gdyby nie zmienili decyzji, Holender najprawdopodobniej nie zdążyłby uporać się z nimi - mimo że mają obowiązek przepuszczenia szybszych zawodników - i dogonić Brytyjczyka.
Po drugie, zdaniem niemieckiego teamu Verstappen wyprzedził na chwilę Hamiltona jeszcze przed rozpoczęciem ostatniego okrążenia, a więc w czasie, kiedy zasady obowiązujące przy samochodzie bezpieczeństwa na torze były jeszcze w mocy.
Mercedes zapowiedział, że w ciągu kilku najbliższych dni zdecyduje, czy będzie składał kolejne apelacje w tej sprawie.