Borkowski bardzo mądrze rozłożył siły. Zaatakował na 200 m do mety, wyszedł na pierwsze miejsce i utrzymał je do końca. Poprawił nawet rekord życiowy, ale... potem został zdyskwalifikowany. Sędziowie uznali, że doszło do przepychanki z trzecim na mecie Szwedem Andreasem Kramerem. Polacy złożyli kontrprotest i czekają na jego wynik.
W swoim stylu półfinał rozegrał Kszczot. Trzykrotny halowy mistrz Europy na tym dystansie ustawił się w środku stawki i czekał do ostatniej chwili, żeby zacząć finisz. To wystarczyło na drugie miejsce i pewny awans. Trenujący z Tomaszem Lewandowskim lekkoatleta uzyskał czas 1.47,98. Wygrał mistrz świata z 2017 roku Francuz Pierre-Ambroise Bosse - 1.47,86.
Sporą niespodzianką jest postawa Dobka, specjalisty biegu na 400 m ppł. Po zmianie trenera na Zbigniewa Króla zawodnik SKLA Sopot wystąpił po raz pierwszy w karierze na 800 m w hali. Najpierw wygrał mistrzostwo Polski, co było sensacją, bo pokonał "profesora" tej konkurencji Kszczota. A teraz bardzo dobrze radzi sobie także na międzynarodowej scenie. W swoim półfinale zajął drugie miejsce czasem 1.47,56. Przegrał jedynie z dwukrotnym medalistą MŚ Bośniakiem Amelem Tukiem.
"To jeszcze do mnie nie dotarło. Myślałem, że mnie na końcu +przejadą+, ale rzutem na taśmę udało się wykonać zadanie. Na razie się tego wszystkiego uczę" - skomentował mocno zmęczony Dobek.
Finał zaplanowany jest na niedzielę na godz. 18.25.
Halowe mistrzostwa Europy w Toruniu potrwają do niedzieli. Polacy wywalczyli dotychczas dwa srebrne medale - w biegu na 1500 m Marcin Lewandowski oraz w pchnięciu kulą Michał Haratyk. Obaj bronili tytułów wywalczonych w 2019 roku w Glasgow.