Sandro D'Amour, koń należący do Olgi Safronovej zdaniem białoruskiego komitetu weterynaryjnego miał zostać wykluczony z możliwości startu na IO w Tokio jako niezdolny do startu w zawodach sportowych - poinformował pełnomocnik zawodniczki Tomasz Wiliński.

Reklama

W raporcie wskazano, że koń kuleje, ale nie polegało to na prawdzie. Zarzuty i wyniki raportu zostały zakwestionowane po przebadaniu konia w Poznaniu, gdzie stwierdzono, że koń jest zdrowy. Koń był zdrowy, a to oznacza, że wykluczenie zawodniczki z reprezentacji Białorusi było wyłącznie decyzją polityczną. Równie dobrze reżim białoruski mógł zarzucać stosowanie dopingu, co dyskwalifikowałoby zawodniczkę z możliwości startów - powiedział adwokat.

Dodał, że Olga Safronova dementuje wszelkie zarzuty kierowane pod jej adresem czy jej koni sugerujące, że nie była zdolna wystartować w zawodach sportowych. Obecnie poszukuje sponsora i chce reprezentować Polskę na arenie międzynarodowej.

Podczas igrzysk w Tokio białoruska sprinterka Kryscina Cimanouska została odsunięta od ekipy za krytykę trenerów i nakazano jej powrót do Białorusi. Jeszcze w Tokio Cimanouska zwróciła się o pomoc do strony polskiej, następnie otrzymała wizę humanitarną i przez Austrię poleciała do Polski. Jej decyzję komentował potem na konferencji prasowej prezydent Alaksandr Łukaszenka, przekonując, że Cimanouską "zmanipulowano".

W rozmowie z PAP Olga Safronova zapewnia, że była zmuszona opuścić Białoruś i chce kontynuować karierę sportową jako reprezentantka Polski.

PAP: Dlaczego opuściła pani Białoruś?

Olga Safronova: Gdybym nie wyjechała z Białorusi, byłoby to dla mnie niebezpieczne. W pewnym momencie pojawił się raport białoruskiego komitetu weterynaryjnego, że mój koń zachorował i zostałam wykluczona z ekipy olimpijskiej. Nie chodziło o doping, bo takie informacje się pojawiły, tylko koń miał kuleć. Jak przyjechałam do Polski i przebadałam konia, okazało się, że jest w pełni zdrowy i może uczestniczyć w zawodach.

Ale w międzyczasie została pani wykluczona z ekipy olimpijskiej. I znalazła się pani na liście "zdrajców ojczyzny", stąd miałaby pani kłopoty, gdyby wróciła?

Tak, to była taka lista, na której jak ktoś się znalazł, nie mógł ani pracować, ani kontynuować kariery sportowej.

Reklama

Jest pani zdecydowana, żeby zostać w Polsce?

Tak. To w Polsce uzyskałam natychmiastową pomoc od wielu ludzi.

Będzie się pani ubiegać o obywatelstwo polskie?

Tak, zamierzam wystąpić o polskie obywatelstwo i chcę reprezentować Polskę. Chcę kontynuować karierę sportową i odnosić sukcesy w polskiej reprezentacji.

Miała pani jakieś sukcesy sportowe?

Tak. Byłem trzecia w rankingu centralnej ligi europejskiej, startowałam w finałach pucharu świata, w mistrzostwach Europy. Startowałam w finałach, w których mogli uczestniczyć tylko najlepsi zawodnicy. Wielokrotnie wygrywałam zawody międzynarodowe. Mam nadzieję, że w Polsce znajdę również sponsorów, którzy pozwolą mi rozwijać się sportowo.

Jest pani zadowolona z tego, jak panią potraktowano w Polsce?

Jestem bardzo zadowolona. Dużo dobrego otrzymałam od polskich przyjaciół. Uzyskałam natychmiastową pomoc i wsparcie od polityków, w tym od pani Joanny Kluzik-Rostkowskiej, od mojego adwokata Tomasza Wilińskiego oraz od wielu innych osób. I to bezinteresowną pomoc, tylko dlatego, że znalazłam się w tak trudnej sytuacji.

Ma pani gdzie mieszkać, trenować i trzymać konie?

Tak, mieszkam i trenuję pod Warszawą. Tu czuję się bezpiecznie i moje konie są bezpieczne. Dopiero teraz dołączyły do mnie ostatnie dwa konie i teraz mogę skupić się na sporcie i układaniu sobie życia w Polsce.