Mistrzostwa świata to dla europejskich zespołów okazja do spotkań z egzotycznymi przeciwnikami. Czy w panu takie konfrontacje, oprócz chęci zwycięstwa, budzą też coś w rodzaju ciekawości?
Mariusz Jurkiewicz: Takie ekipy jak Chile, Korea, czy Argentyna mogą być uznawane za egzotyczne tylko ze względu na nazwę czy odległe, od naszego, położenie geograficzne. Jednak jeśli chodzi o grę, to o egzotyce nie ma już mowy. Przestrzegam przed takim postrzeganiem tych zespołów, bo zauważyłem już, że w mediach i wśród kibiców wytworzyło się przekonanie o łatwości wygrywania meczów z takimi rywalami. Trochę sobie pobiegacie, porzucacie i zwyciężycie 12 golami - takie opinie są bardzo powierzchowne i mylne. Gdybyśmy wyszli z takim nastawieniem, to już na dzień dobry dostalibyśmy kilka bramek w plecy.
To znaczy, że egzotyki w handballu już nie ma?
"Może i jest, ale na pewno nie na tych mistrzostwach. Bo jeśli ktoś się tutaj zakwalifikował, to znaczy, że coś potrafi. Argentyna zremisowała z Koreą, która z kolei na igrzyskach w Pekinie potrafiła ogrywać europejskie potęgi".
Mecze z pozaeuropejskimi rywalami będą łatwiejsze?
"Nie, będziemy się z nimi tłuc jak z każdym innym rywalem, biegać jak w każdym spotkaniu i zejdziemy z boiska zmęczeni tak samo jak zawsze".