Tomaszewski nie ma wątpliwości, że Polacy dali się podpuścić. Jego zdaniem jednak nie zrobił tego Donald Tusk, ani Jarosław Kaczyński tylko Rosjanie. Putin rozegrał nas jak frajerów. I po tragedii smoleńskiej doprowadził do tego, że tak się pokłóciliśmy. Nastąpiła eskalacja tej wojny i ona trwa do dziś. Jak tylko jedni coś powiedzą, drudzy od razu atakują. Ludzie, czy wyście wszyscy poszaleli? To już ekstremum, wewnętrzna wojna nieprawdopodobnie nas podzieliła. Ja nigdy podczas debaty tak nie działałem - podkreśla w rozmowie z serwisem sportowefakty.pl były bramkarz reprezentacji Polski.
Bohater z Wembley wierzy, że ta wojna Polaków z Polakami kiedyś się skończy. Mam nadzieję, że to złagodzenie kiedyś jednak nastąpi. Stała się rzecz straszna z prezydentem Gdańska, ale - jakby to powiedzieć - zasługą tej śmierci byłoby, gdybyśmy wszyscy trochę stonowali. Jest to możliwe. Niech pan weźmie przykład z Jana Tomaszewskiego. Był w PiS, poszedł do PO i nikt nie ma o to do niego pretensji. Wszystko jest możliwe. Niestety, niektórzy politycy uważają, że muszą mieć swoje 5 minut. Coś chlapnie jeden z drugim, a potem afera - mówi były poseł.
Tomaszewski przestrzega polityków, by tego, co stało się w Gdańsku nie wykorzystywali do własnych celów. Śmierć prezydenta Pawła Adamowicza jest okrucieństwem, tego broń Boże nie można wykorzystać do jakiejś politycznej sprawy. Nie wolno. Choć pewnie dowiem się zaraz, że zabójca w przedszkolu był w PiS, a dziadka miał w Wehrmachcie. A to niezrównoważony człowiek dokonał takiego czynu - grzmi były reprezentant Polski.