Początkowo Podbeskidzie z Zagłębiem w PP miało się zmierzyć 29 października. Jednak ze względu na zakażenia wirusem SARS-CoV-2 w zespole z Dolnego Śląska spotkanie odbyło się we wtorek.
W pierwszej połowie jego bielszczanie mieli przewagę, ale mieli tylko jedną tzw. stuprocentową okazję do zdobycia gola. Jednak Jakub Bieroński mając przed sobą tylko bramkarza fatalnie spudłował.
Od wysokiego "C" mogli z kolei zacząć drugą połowę gracze z Lubina. W 48. min bramkarz Podbeskidzia Michal Peskovic z trudem odbił piłkę po strzale z rzutu wolnego Patryka Szysza.
Karne, a potem dogrywka
W 61. min. Podbeskidzie znowu było bliskie objęcia prowadzenia. Desley Ubbink tak uderzył piłkę, że golkiper Zagłębia z trudem sparował ją na poprzeczkę. Kilkadziesiąt sekund później sędzia podyktował rzut karny dla "Górali” za zagranie ręką w jego obrębie Lorenco Simica. Pewnym egzekutorem okazał się Serhij Miakuszko.
Zespół z Dolnego Śląska zdobył gola na 1:1 także z rzutu karnego. Został on podyktowany za zagranie piłki ręką Marko Roginica, zaś autorem bramki był Dejan Drazic.
Po 90 minutach było 1:1. W dogrywce pierwsze na prowadzenie wyszło Zagłębie, ale Podbeskidzie zdołało jeszcze wyrównać (znowu z „jedenastki”). W drugiej części dogrywki dwa celne ciosy wyprowadziła drużyna z Dolnego Śląska (jeden z tych goli zdobyła z rzutu karnego).
Smutku po meczu nie krył Ukrainiec grający w bielskim zespole Dmytro Baszłaj.
"Myślę, że zabrakło nam trochę szczęścia. W pierwszej połowie kontrolowaliśmy grę, stwarzaliśmy sobie sytuacje, ale nic nam nie chciało wpaść. Drugie 45 minut było nieco bardziej nerwowe, a końcówka już typowo pucharowa. Było sporo karnych, jak i zwrotów akcji. Niestety, to nie my wychodzimy dziś zwycięzcy. Cieszę się, że szybko mogłem wrócić do gry. W ostatnim meczu doznałem lekkiego urazu, ale jestem już całkowicie gotowy do gry i czekam na kolejne spotkania" - powiedział zawodnik cytowany na stronie Podbeskidzia. (PAP)