Czeska ekipa od środowego wieczora jest już w Warszawie. W czwartek zapozna się z murawą PGE Narodowego w czasie oficjalnego treningu.
Polacy muszą liczyć nie tylko na siebie
Drużyna trenera Jaroslava Silhavy'ego z 11 punktami jest na drugim miejscu w tabeli grupy E, za Albanią - 13, a przed mającą rozegrany jeden mecz więcej Polską, która zgromadziła 10. Awans do Euro 2024 zapewni Czechom wygrana w Polsce, o ile trzy godziny wcześniej czwarta w tabeli Mołdawia (9 pkt) nie pokona lidera. Niezależnie od innych rozstrzygnięć, kwalifikację dadzą im trzy punkty w poniedziałkowym starciu z Mołdawią w Ołomuńcu, ale może się okazać, że premiować ich będą nawet dwa remisy.
Biało-czerwoni muszą liczyć nie tylko na siebie i zwycięstwo nad Czechami, ale i korzystne dla nich rozstrzygnięcia w innych spotkaniach.
Czesi nie chcą spekulować
Od czasu podziału federacji na czeską i słowacką reprezentacja Czech przeszła wszystkie siedem europejskich kwalifikacji i może po raz ósmy z rzędu uczestniczyć w mistrzostwach kontynentu. Awans do przyszłorocznego turnieju w Niemczech jest ważny także z finansowego punktu widzenia, bo za udział w fazie grupowej na konto związku trafi ok. 10 mln euro, co będzie znaczącym wzmocnieniem budżetu.
Awans to oczywiście nasz jedyny cel i wierzę, że nam się to uda. Nie chcę spekulować, czy w Polsce wystarczy nam remis, a potem także remis z Mołdawią. Takie założenia, spekulacje, plany nie mają sensu i żadnego uzasadnienia. Na razie myślimy tylko o meczu w Warszawie i fajnie byłoby wracać do kraju mając pewność, że jedziemy na mistrzostwa Europy - powiedział trener Silhavy.
Jak wskazał, zdaje sobie sprawę z różnych kłopotów i perturbacji Polaków, ale...
To wciąż bardzo dobry zespół, ze świetnymi graczami. No i stadion będzie pełny, a to duży atut Polaków. Na pewno nie będzie łatwo, ale jesteśmy zdeterminowani i gotowi - dodał 62-letni szkoleniowiec.
Los selekcjonera wisiał na włosku
Silhavy przeżywał trudne chwile po październikowym dwumeczu, a zwłaszcza porażce 0:3 w Albanii. Jego pozycja była zagrożona, ale piłkarska centrala nie zdecydowała się na zmianę przed dwoma decydującymi spotkaniami kwalifikacji, choć zmodyfikowała jego kontrakt i wkrótce podejmie decyzję w sprawie dalszej współpracy.
Czeska drużyna wygrała cztery z pięciu ostatnich meczów z Polską. W marcu, na inaugurację eliminacji, zwyciężyła w Pradze 3:1, zdobywając dwa gole w pierwszych trzech minutach. Od tego czasu zmienił już się trener biało-czerwonych - we wrześniu Michał Probierz zastąpił Portugalczyka Fernando Santosa.
Choćby z tego względu czeka nas inny mecz niż ten w Pradze. Nowy trener to zawsze nowy sposób gry, jacyś nowi piłkarze, którzy już się pojawili w składzie. Może są mniej znani niż ich poprzednicy, ale to nie znaczy, że będzie nam łatwiej, bo będą chcieli się pokazać przed nowym selekcjonerem. Ale zdajemy sobie sprawę, że trzy punkty wywalczone w Warszawie mogą być na wagę złota - przyznał napastnik Jan Kuchta, który w pierwszej potyczce obu zespołów zdobył gola.
Czesi boją się Lewandowskiego
Rywale biało-czerwonych nie ukrywają, że najbardziej obawiają się wracającego do kadry po kontuzji Roberta Lewandowskiego. Przypominają jednak, że w pięciu występach przeciw nim nie zdobył żadnego ze swoich 81 goli w reprezentacji.
Mecz na PGE Narodowym rozpocznie się w piątek o godz. 20.45. Według czeskich źródeł, na widowni zasiądzie ok. dwóch tysięcy kibiców gości, których część przyjedzie do Warszawy specjalnym pociągiem.