Program turnieju jest tak ułożony, że piłkarze więcej czasu spędzają na rozgrywaniu spotkań, regeneracji i dojazdach niż samych treningach. Dla przykładu - biało-czerwoni we wtorek grali w Marsylii ostatni mecz grupowy z Ukrainą. Do swojej bazy w La Baule (ponad tysiąc kilometrów od Marsylii) wrócili bardzo późno w nocy, praktycznie już nad ranem. W środę wielu z nich nie trenowało, a tzw. zajęcia wyrównawcze mieli tylko zawodnicy rezerwowi w spotkaniu z Ukrainą.

Reklama

Następnego dnia odbył się pierwszy od czasu tego meczu "normalny" trening całej drużyny, a już w piątek rano biało-czerwoni udadzą się na lotnisko w Saint-Nazaire, skąd wylecą do Saint-Etienne. Tam dzień później zagrają o godz. 15 ze Szwajcarią.

W czwartkowych zajęciach brali udział prawie wszyscy piłkarze. Indywidualnie ćwiczył tylko Szczęsny (m.in. jeździł na rowerku treningowym), który dochodzi do zdrowia po kontuzji uda, jakiej doznał w pierwszym meczu grupowym - z Irlandią Północną.

Podopieczni Adama Nawałki trenowali już nowymi piłkami. Po zakończeniu fazy grupowej nastąpiła ich zmiana - nowa nazywa się "Fracas" (poprzednia "Beau Jeu").

Te piłki nie różnią się w zasadzie niczym od poprzednich, poza barwą i wersją graficzną - powiedział dyrektor kadry Tomasz Iwan.

Wprawdzie zajęcia były w większości zamknięte dla mediów, ale nie jest tajemnicą, na jakie elementy zwraca uwagę sztab trenerski. To m.in. stałe fragmenty gry, które mogą okazać się bardzo ważne w sobotę. Szwajcarzy słyną z umiejętnego wykonywania np. rzutów rożnych. Ważnym akcentem jest także trening rzutów karnych; wielu fachowców nie wyklucza, że sobotnie spotkanie może zakończyć się właśnie serią "jedenastek".

Drugi trener reprezentacji Bogdan Zając przyznał kilka godzin wcześniej, że polscy piłkarze ćwiczą rzuty karne, nawet zostają w tym celu po treningach.

Biało-czerwoni awansowali do 1/8 finału z drugiego miejsca w grupie C. Najpierw pokonali w Nicei Irlandię Północną 1:0, następnie zremisowali w podparyskim Saint-Denis z Niemcami 0:0, a we wtorek wygrali w Marsylii z Ukrainą 1:0.

Reklama

Wszyscy teoretycznie najsilniejsi rywale - Hiszpanie, Włosi, Francuzi, Niemcy i Anglicy - znajdują się w drugiej "połówce" drabinki. To oznacza, że na jednego z tych przeciwników Polacy mogą trafić ewentualnie dopiero w finale.