Raków najpierw wyeliminował Florę Tallinn. To jednak był obowiązek. Potem na drodze mistrza Polski kolejno stanęły azerski Karabach Agdam i cypryjski Aris Limassol. Mistrz Polski pokonał te przeszkody. Jednak uczciwie trzeba przyznać, że w obu przypadkach piłkarze Rakowa nie zachwycili swoją postawą. To rywale prezentowali przyjemniejszy dla oka styl gry.

Reklama

Byli rywale przewidzieli porażkę Rakowa

Podopieczni Dawida Szwargi byli do bólu wyrachowani i skuteczni. Z zimną krwią wykorzystywali błędy rywali. Swoją grę opierali głównie na szczelnej defensywie, stałych fragmentach gry, fazach przejściowych i szczęściu.

Na grających "radosny" futbol i popełniających sporo błędów w defensywie Azerów i Cypryjczyków to wystarczyło. Ktoś powie, że liczy się końcowy wynik, a nie styl. Jednak wytrawni spece od futbolu wiedzieli, że prędzej, czy później - w tym przypadku prędzej - częstochowianie trafią na rywala bardziej doświadczonego i taka gra jak z Karabachem i Arisem już nie wystarczy do osiągnięcia sukcesu.

Reklama
Reklama

Głośno o tym mówili po przegranej konfrontacji azerscy dziennikarze oraz trener drużyny z Limassol. Krótko podsumowując, że Raków jest jedną najbrzydziej grających drużyn na jaką trafili, i że prezentując taki styl nie ma szans na awans do fazy grupowej Ligi Mistrzów. Oczywiście, można uznać, że to były żale pokonanych, ale koniec końców wyszło na ich.

Szczęście tym razem opuściło Raków

Trzeba przyznać, że Raków oprócz tego, że nie miał argumentów ofensywnych, by pokonać stojącego w bramce FC Kopenhaga Kamila Grabarę (w rewanżu pierwszy celny strzał oddał w dopiero w 68. min.), to też w tym dwumeczu nie miał szczęścia.

W pierwszym meczu rozegranym Duńczycy wygrali po samobóju, a w rewanżu środkowemu obrońcy gospodarzy wyszedł strzał życia, który kompletnie zaskoczył Vladana Kovacevica.

Wyrównujący gol Łukasza Zwolińskiego w końcówce spotkania dodał dramaturgii, ale nie zmienił ani obrazu postrzegania tego dwumeczu, ani jego losów.

Liga Europy na pocieszenie

To była 32. próba polskiego klubu zakwalifikowania się do fazy grupowej Champions League. Do tej pory ta sztuka udała się tylko dwa razy Legii Warszawa i raz Widzewowi Łódź.

Raków nie dał rady, ale na pocieszenie pozostaje mu gra w Lidze Europy. Dla zespołu, który w ubiegłym sezonie po raz pierwszy w swojej historii zdobył tytuł mistrza Polski to i tak wielki sukces.

FC Kopenhaga - Raków Częstochowa 1:1 (1:0)
Bramki: dla FC Kopenhaga - Denis Vavro (35); dla Rakowa - Łukasz Zwoliński (87)
Żółte kartki: FC Kopenhaga - Viktor Claesson, Lukas Lerager, Kevin Diks, Rasmus Falk; Raków - Zoran Arsenic, Milan Rundic, Władysław Koczerhin
Sędzia: Istvan Kovacs (Rumunia)
Widzów: 34 737
Pierwszy mecz: 1:0 dla FC Kopenhaga. Awans - FC Kopenhaga.