Bayern miał pretensje, że tuż przed końcowym gwizdkiem Marciniak nie uznał gola na 2:2, który dawałby mu dogrywkę.

Polscy sędziowie nie zastosowali się do wytycznych FIFA

Polscy sędziowie pospieszyli się z przerwaniem akcji. Tomasz Listkiewicz podniósł chorągiewkę, a Marciniak od razu odgwizdał pozycję spaloną piłkarzy Bayernu, którzy kontynuowali grę i po chwili umieścili piłkę w siatce Realu.

Reklama
Reklama

Bramka nie mogła zostać zaliczona, bo wcześniej wybrzmiał gwizdek i zawodnicy Realu nie interweniowali. Telewizyjne powtórki i analizy wideo pokazały, że polscy sędziowie nie popełnili w tej sytuacji błędu. Gracze Bayernu byli na minimalnym spalonym. Jednak w takich sytuacjach, gdy piłkarze balansują na granicy spalonego FIFA zaleca arbitrom wstrzymanie się z decyzją, aż do finalnego zakończenia akcji i dopiero wtedy ewentualne anulowanie gola po analizie VAR.

Natomiast w momencie jeśli padnie gwizdek i gra zostaje przerwana VAR już nie może interweniować i bramka automatycznie nie zostaje zaliczona, nawet jeśli w powtórkach okazałby się, że została zdobyta prawidłowo.

Bayern przyjął przeprosiny, ale…

Polscy sędziowie swoją decyzją nie skrzywdzili Bayernu, bo spalony był, ale po meczu postanowili przeprosić niemiecki zespół za to, że nie zaczekali z podjęciem decyzji do finalizacji akcji.

Bawarczycy przyjęli przeprosiny Marciniaka i jego asystentów. Przyjmujemy przeprosiny. Ale to jest przecież półfinał Ligi Mistrzów. To nie czas na wymówki, przeprosiny po błędach. To nie jest moment na taką pomyłkę, na coś rażącego. Każdy postępuje na granicy, każdy cierpi na boisku, każdy ma emocje, ale takie błędy na tym poziomie nie mają prawa się zdarzyć. Powiedzenie później "przepraszam" nic nie zmienia, nie pomaga. Musisz na boisku dać z siebie to, co najlepsze. Jeśli ktoś zabiera twój trud, marnuje go, to później nic nie jest w stanie człowieka pocieszyć - podkreślił trener Bayernu Thomas Tuchel.