Do przerwy w meczu na Old Trafford nie było goli. W drugiej połowie bohaterem "Czerwonych Diabłów" okazał się Mason Greenwood, który trafił do siatki w 48. i 84. minucie. W doliczonym czasie gry wynik ustalił Urugwajczyk Edinson Cavani.
Goście odpowiedzieli tylko trafieniem w 50. minucie Jamesa Tarkowskiego, Anglika z polskim pochodzeniem.
To piąte z rzędu ligowe zwycięstwo Manchesteru United, który ma obecnie 66 punktów i traci osiem do Manchesteru City, choć jeszcze miesiąc temu ta różnica wynosiła 14 punktów.
Emocji nie brakowało w innym niedzielnym meczu. W derbach Londynu walczący o utrzymanie Fulham prowadził na wyjeździe z dziewiątym w tabeli Arsenalem od 59. minuty, gdy Nigeryjczyk Josh Maja wykorzystał rzut karny.
"Kanonierzy" wyrównali dopiero w siódmej minucie doliczonego czasu gry po golu rezerwowego Edwarda Nketiaha.
Dla 18. w tabeli Fulham strata tego gola może być niezwykle ważna, bowiem drużyna ma obecnie 27 punktów i do bezpiecznej strefy traci sześć.
Trudno więc dziwić się rozgoryczeniu trenera gości Scotta Parkera, którego zdaniem gol dla Arsenalu nie powinien zostać uznany. Szkoleniowiec wciąż ma jednak nadzieję na uniknięcie degradacji.
"Chcieliśmy wygrać ten mecz, musieliśmy go wygrać. Teraz musimy zwyciężyć w przyszłym tygodniu i w pozostałych spotkaniach. Byliśmy dzisiaj tak blisko, więc to bolesne. Jestem rozczarowany, podobnie jak cała drużyna. Jutro obudzimy się i będziemy znów walczyć. Trzeba iść dalej" - przyznał Parker.