"Nikt się tego nie spodziewał. Mieliśmy łatwo wygrać trzy pierwsze mecze w grupie, a porażka strasznie to komplikuje" – powiedział agencji AFP 26-letni Carlos Cuera, który długo po meczu siedział przed telewizorem w kawiarni.
"To szok, zimny prysznic. Sobotni mecz z Meksykiem będzie pod znacznie większą presją. Jeśli nie będziemy grać tak, jakby od tego zależało nasze życie, nie wygramy, zwłaszcza z Meksykiem" - dodał.
Mecz z Arabią Saudyjską rozpoczynał się o godz. 7 rano czasu lokalnego. Dwie godziny później miasto szybko wróciło do swojego zwykłego rytmu, otwierając sklepy i biura.
Z okazji meczu stolica Argentyny była udrapowana biało-błękitnymi flagami, które wywiesiło w swoich oknach także wielu zwykłych ludzi. Na Placu Republiki władze miejskie umieściły ogromną piłkę, a w pobliżu ustawiono także gigantyczny telebim.
Podczas meczu w kawiarniach Buenos Aires najpierw nastąpiła eksplozja radości po trafieniu z rzutu karnego Lionela Messiego, potem przekleństwa pod adresem VAR - sędzia po analizie wideo nie uznał aż trzech goli, a w końcu szok i niedowierzanie, gdy Saudyjczycy na początku drugiej połowy zdobyli dwie bramki.
„Wydawało mi się, że jesteśmy trochę letni. Nie doceniliśmy ich (Saudyjczyków). Oni zaryzykowali swoje życie, ponieważ wiedzieli, że mają do czynienia ze świetnym zespołem i dobrze się to im ułożyło" – powiedział z goryczą Norberto Protzmann, siwiejący kibic w koszulce reprezentacji.
75-letni Gustavo Leal dodał, że pierwsza połowa była bardzo dobra w wykonaniu Argentyny, ale żałował, że "VAR zagrał przeciwko nam".